Nasza zima zła
Długość trasy: 25 kilometrów.
Na dworze kilkanaście stopni mrozu. Zastanawiamy się czy jest sens gdzieś jechać w taki ziąb. Zachęca nas doświadczenie ostatniej Masy Krytycznej - było nam zimno, jednak dało się jechać.
Nie mamy planu dokąd jechać, ustalamy, że zrobimy spacerek po mieście. Jedziemy Stanisława Augusta wzdłuż Parku Skaryszewskiego i Jeziorka Kamionkowskiego, potem Zieleniecką do Mostu Poniatowskiego. Jeziorko już skute lodem, ale Wisła wciąż płynie, chociaż pokryta "kaszą" fachowo zwaną śryżem.
Zjeżdżamy ślimakiem z Mostu Poniatowskiego na Powiśle. Jedziemy Solcem, Czerwonego Krzyża, Kruczkowskiego, Książęcą, Koźmińską. Po drodze mijamy kilka przedwojennych kamienic i Syreni Śpiew - kawiarnię otwartą przez właścicieli baru Warszawa Powiśle.
Wjeżdżamy Myśliwiecką i Górnośląską na górę. Potem Piękną i Mokotowską jedziemy do placu Zbawiciela. Mamy zamiar pojechać dalej na Mokotów. Marszałkowską i Puławską jedziemy do Narbutta.
Zaczynamy marznąć i poszukujemy miejsca gdzie można by się trochę ogrzać. Kwiatową i Różaną dojeżdżamy do Dąbrowskiego. Wszystkie mijane lokale są pozamykane. Za wcześnie i za zimno. Potem Kazimierzowską i Racławicką jedziemy do Ursynowskiej. Jest już nam bardzo zimno. Nie ma gdzie się ogrzać; wjeżdżamy w Goszczyńskiego i postanawiamy Puławską wracać na plac Zbawiciela.
Wchodzimy do naleśnikarni Bastylia. Od rozgrzanych płyt, na których robi się naleśniki bije przyjemne ciepło. Co prawda pani z obsługi nie uśmiecha się, ale naleśniki są smaczne, a kawa miło nas rozgrzewa.
Siedzimy chwilę w środku, jednak trzeba wreszcie wyjść. Na dworze nadal duży mróz. Wjeżdżamy jeszcze na chwilę w Aleję Wyzwolenia by zobaczyć odnowione kamienice i Alejami Ujazdowskimi dojeżdżamy do Mostu Poniatowskiego, a potem już prosta droga do domu.