Spytaj milicjanta
Długość trasy: 30 kilometrów.
Na dzisiaj plan jest lodowy: jedziemy pooglądać krę na Wiśle, Marcin chce zrobić kilka zdjęć skutej lodem królowej polskich rzek.
Do Targowej dojeżdżamy Stanisławowską, Żupniczą, Chodakowską i Skaryszewską. Potem Jagiellońską w stronę Mostu Gdańskiego; powtarzamy fragment codziennej trasy dojazdowej Marcina do pracy.
Przy rondzie Starzyńskiego Piotrek postanawia podjąć próbę znalezienia Cmentarza Cholerycznego; ostatnim razem pobłądziliśmy w tej okolicy szukając dawnego cmentarza. Tym razem znowu nic, ale do trzech razy sztuka.
W drodze na most postanawiamy zahaczyć o osiedle mieszkaniowe zbudowane na terenie dawnego Fortu Śliwickiego. Zastanawiamy się, kto pozwolił wybudować osiedle mieszkaniowe na terenie zabytku z XIX wieku. Fort i zlokalizowane na jego terenie koszary zajmowało kiedyś ZOMO.
Funkcjonariusze tej jednostki odremontowali fort w czynie społecznym.
Teraz koszary są puste, jednak z zabudowań słychać szczekanie, może jest tu policyjna psiarnia?
Z tyłu osiedla jest komisariat policji. O tej porze trochę wymarły. A i mróz wycisza nastroje. Kręcimy się trochę, bo komisariat też jest na terenie fortu.
Nagle z budynku komendy wyskakuje policjant i natarczywie pyta co tu robimy. Zgodnie z prawdą odpowiadamy, że zwiedzamy okolicę na rowerach, choć to ostatnie wyraźnie widać. W odpowiedzi słyszymy, żeby się tu nie kręcić, bo stoją tu prywatne samochody. Nam się wydaje, że stoją tu głównie policyjne bryki, ale może czegoś nie wiemy. Za chwilę dzielny funkcjonariusz wychodzi z w komisariatu w towarzystwie koleżanki i wsiadają do radiowozu. Ruszają gwałtownie, ale nie słychać pisku opon, bo lód i śnieg na parkingu. Ruszając z impetem pośród samochodów, radiowóz wpada w poślizg - mamy nadzieję, że kontrolowany - i dymiąc z rury wydechowej odjeżdża. My też odjeżdżamy w stronę Mostu Gdańskiego. Przy samym moście mija nas kawalkada kilkudziesięciu radiowozów zmierzających chyba w stronę Stadionu Narodowego, gdzie biegać ma minister Mucha.
Wjeżdżamy na most. Z panoramy Starówki nici, bo mgła zasnuła wszystko, ale za to lód na rzece wygląda malowniczo. Taka wymrożona Wisła jest naprawdę urocza.
Przy okazji podziwiamy jak ludność potrafi dzielić się swoimi uczuciami.
Idąc za ciosem dojeżdżamy do Fortu Legionów między Wenedów a Sanguszki. Fort wygląda na odnawiany i prezentuje się naprawdę dobrze. Latem mieści się tu restauracja Kręglickich. Myślimy, że ciekawa jest kolej losu: kiedyś forty budował carski okupant, a teraz są bardzo ciekawymi i klimatycznymi zabytkowymi obiektami. Podziemia fortu można zwiedzać; na murze znajdujemy tabliczkę z numerem telefonu organizatorów podziemnych wycieczek.
Zjeżdżamy nad Wisłę i jedziemy w stronę Centrum Kopernik. Nad Wisłą mnóstwo kaczek, które mimo srogiej zimy nie odleciały do ciepłych krajów. Ptaki żerują przy ujściu rury z jakąś ciepłą cieczą.
Jedziemy wzdłuż Wisły na południe oblodzonymi bulwarami. Czujemy już trochę mróz i wpadamy do Kafki na Oboźnej na małe co nieco i żeby się ogrzać.
Posileni i ogrzani jedziemy Kruczkowskiego, Rozbrat i Łazienkowską do Portu Czerniakowskiego, by złożyć uszanowanie Przemkowi Paskowi z Fundacji Ja Wisła. Przemka jednak nie ma – organizuje spacer wzdłuż Wisły dla chętnych dowiedzenia się czegoś o historii rzeki.
Objeżdżamy Port, podpatrujemy rybaków wiercących dziury w lodzie i oglądamy, jedną z niewielu w Warszawie, barkę mieszkalną.
Potem wzdłuż bulwarów dojeżdżamy do Mostu Świętokrzyskiego, dalej do Ronda Waszyngtona i do domu.