Pralka i wszystko płynie
Długość trasy: 45 kilometrów.
Zima i plucha, błoto pośniegowe i zmarznięty śnieg – to towarzysze naszej dzisiejszej eskapady.
Przez Most Poniatowskiego i Nowy Świat kierujemy się w stronę Okęcia, wypatrując nielicznych dróg rowerowych. Ale zniknęły pod śniegiem. Chodniki owszem odśnieżone, ale dla rowerzystów administratorzy budynków nie mają litości.
Dojeżdżamy do Alej Ujazdowskich. Nawet pod Kancelarią Premiera droga nie jest odśnieżona.
Dalej przez Pola Mokotowskie dojeżdżamy do Żwirki i Wigury i 17 stycznia. Natykamy się na skwer i pomnik poświęcony żołnierzom Bazy Lotniczej Łużyce. Nigdy nie słyszeliśmy o takiej bazie. Okazuje się, że to jednostka Armii Krajowej powołana między innymi w celu prowadzenia działań wywiadowczych na terenie lotniska. Były dowódca Bazy Lotniczej płk. Hynek jest patronem pobliskiej ulicy.
Dojeżdżamy do lotniska Okęcie, które z perspektywy ulicy wygląda jak skrzyżowanie placu budowy z pawilonami handlowymi.
Nieco ubłoceni wchodzimy z rowerami na teren hali przylotów, jednak nikt się nami nie interesuje. Przed halą nie ma stojaków na rowery, pewnie wszyscy rowerzyści, tak jak my, wprowadzają swoje maszyny do środka. Możemy pobyć w ogrzewanym pomieszczeniu i skorzystać z porządnej toalety.
Ulicą 17 stycznia jedziemy w stronę Alei Krakowskiej po drodze podziwiając niezwykły baner promocyjny ogródków działkowych. Ogrody działkowe przyszłości są naszą przyszłością!
Pas startowy lotniska prezentuje się nieco mgliście, a obniżone latarnie dopełniają ten trochę nierealny krajobraz.
Docieramy do ulicy Ruchliwej, która wita nas drewnianym, na oko dziewiętnastowiecznym, domem. Sama ulica nie dość, że ślepa to jeszcze pogrążona w bezruchu.
Dojeżdżamy do P + R Al. Krakowska, czyli dawnej pętli Okęcie. Jakiś geniusz nadał temu miejscu tę nie do zapamiętania nazwę. Na szczęście ludność warszawska ochrzciła pętlę nazwą Pralka. Nam się podoba, może kiedyś będzie w oficjalnym użyciu jak Rondo Żaba.
Wchodzimy na parking. Eleganckie duże napisy, stanowiska dla autobusów pod dachem, czyste publiczne toalety i miejsca parkingowe dla stu rowerów. W trakcie zwiedzania podchodzi do nas pan z obsługi parkingu i uprzejmie zagaduje co tu robimy. Opowiadamy, że interesują nas parkingi rowerowe. Ucinamy sobie pogawędkę, przy okazji dowiadując się, że poza Marymontem, parking rowerowy jest też na P + R w alei Komisji Edukacji Narodowej. Pan opowiada, że na co dzień parkuje na Pralce około 15 rowerów, kilka motorów i skuterów. Żegnamy się z panem i wjeżdżamy w uliczki Okęcia.
Jedziemy Mineralną, Muszkieterów, Centralną. A tu widok jak zwykle w Warszawie: pola, stare kamienice, pasące się konie. Ciągle nie możemy przywyknąć, że magiczne obrazki mieszają się widokiem upadku czyichś domów - gdzieś w okolicach Rękodzielniczej i Modularnej natykamy się dwa dworki stojące w szczerym polu; oba opuszczone.
Wjeżdżamy w Krakowiaków, kierując się w stronę Fortu Okęcie brodzimy w roztapiającym się śniegu. W okolicach Fortu czeka nas totalne zaskoczenie: kilkaset metrów od Al. Krakowskiej, ukryty za zabudowaniami, otoczony fosą, ulokował się kameralny cmentarz. To nie koniec zaskoczeń. Na cmentarzu są stanowiska gdzie można umieścić urny z prochami zmarłych; dość rzadka praktyka na polskich cmentarzach. Spotkana pani opowiada nam, że cmentarz ma małą, przedwojenną - a w zasadzie wojenną część, jednak większość mogił jest powojenna, a sam cmentarz został kilka lat temu powiększony o fragment dawnych ogródków działkowych.
Docieramy do Fortu Okęcie. Na bramie wjazdowej widzimy tablicę poświęconą kapitanowi Pawłowi Lipowczanowi, pilotowi lotu tragicznie zakończonego w pobliżu Fortu. Nieco z boku Fortu odnajdujemy tablicę pamiątkową postawioną w intencji ofiar katastrofy, a podpisaną przez Kardynała Wyszyńskiego.
Fort zbudowany w dziewiętnastym wieku przez Rosjan, jako część twierdzy Warszawa, miał bronić szosy Warszawa - Kraków. Na terenie zbudowano koszary i stanowiska do prowadzenia ostrzału. Sam Fort to teraz ruina. Na terenie jest parking, myjnia, sklep z częściami do samochodów.
Obok Fortu jest schronisko dla nieletnich. Przed wojną był tu dom dla upadłych dziewcząt.
Kręcimy się jeszcze trochę po małych uliczkach Okęcia, napotykając po drodze kolejne hurtownie i magazyny. Potem zarządzamy odwrót, Grójecką jedziemy do Towarowej, potem Świętokrzyską i Nowym Światem do Mostu Poniatowskiego i do domu.