Night Patrol - Warszawa po zmroku
Długość trasy: 28 kilometrów.
Letnie temperatury zmotywowały nas do nocnego wypadu - postanawiamy sprawdzić, jak Warszawa z perspektywy rowerzysty wygląda po zachodzie słońca.
Piątkowa noc, księżyc świeci jak latarnia, ciepły wiaterek owiewa nam twarze. Jedziemy do Mińskiej i potem w stronę Wedla; póki co droga dobrze oświetlona. Obok Wedla, przy kościele na Kamionku atmosfera jak z angielskiego horroru: krzyż z księżycem w tle potęgują atmosferę; Marcin od razu ochrzcił ten przepiękny widoczek mianem "posępny krzyż".
Zamoyskiego i Jagiellońską dojeżdżamy do Floriańskiej. Tu wesoła kapela także w nocy daje koncert. Właściwie jest to pomnik praskiej kapeli podwórkowej; po wysłaniu SMS kapela odgrywa skoczne melodie. Nocą kapela wygląda dość intrygująco, chyba nawet lepiej niż za dnia. Spotykamy włoską wycieczkę, która ze zdziwieniem ogląda pomnik i zmieniające się kolory podświetleń.
W okolicy skrzyżowania Targowej i Al. Solidarności jest ładnie oświetlona cerkiew Marii Magdaleny, jedna z dwóch prawosławnych świątyń w Warszawie.
Dalej Jagiellońską jedziemy w stronę Mostu Gdańskiego. Przy Rondzie Starzyńskiego jak zwykle kwitnie życie: można zjeść kebab, napić się piwka, jednak nie zatrzymujemy się - trochę tu jednak niebezpiecznie; wjeżdżamy na most.
Most Gdański to chyba najciekawszy most w Warszawie. Dwupoziomowy, z dwoma przystankami tramwajowymi, ładnie oświetlony; jest idealnym miejscem do oglądania miasta. Z mostu można podziwiać panoramę Starego Miasta. Po praskiej stronie widać światła La Playa Music Baru na nadwiślańskiej plaży. Nad La Playa górują wieże katedry praskiej św. Michała Archanioła i św. Floriana Męczennika.
Z mostu zjeżdżamy niedawno zbudowanym świetnym zjazdem dla rowerów i wzdłuż Wisłostrady jedziemy w stronę Starego Miasta. Na Nowym Mieście rysuje się kościół Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, jedna z najstarszych świątyń w Warszawie. Potem dojeżdżamy do sławnych już fontann. W nocy woda nie tryska, w stawie smętnie odbija się światło księżyca, jest betonowo i mało romantycznie.
Jedziemy u podnóża Starego Miasta, do Dobrej, Bednarskiej i Browarnej. Na rogu Browarnej i Leszczyńskiej zatrzymujemy się przed wystawą Asphalt Bikes - sklepu dla tych, co lubią jazdę na ostrym kole. Marcin ma wyraźną ochotę sprawdzić, jak się na czymś takim jeździ - trzeba namówić ten sklep na prowadzenie wypożyczalni.
Potem jedziemy do Centrum Kopernik. Centrum już zamknięte, ale wokół pełno ludzi, jakieś wesołe grupki przemieszczające się chyba z jednej imprezy na drugą. W Parku Odkrywców obok Centrum bierzemy kąpiel zafundowaną przez wszechobecne zraszacze trawników.
Potem Zajęczą, Dynasami i Oboźną wspinamy się do Krakowskiego Przedmieścia. Postanawiamy coś zjeść i oczywiście główna nocna (ale też chyba dzienna) oferta gastronomiczna to kebab. Zjadamy szybko bo żarcie dość podłe.
Jedziemy do Placu Zamkowego; tam kilka kółeczek wokół placu i wracamy w stronę palmy na Rondzie de Gaulle'a. Mimo tego, że już dobrze po północy, po ulicach przechadzają się ludzie, atmosfera zabawowa, nawet strażnicy pod Pałacem Prezydenckim przyjaźni i wyluzowani. Jak zwykle spory ruch przy Zakąskach Przekąskach - tu zawsze otwarte i można się poratować napojem lub coś przekąsić.
Duży też ruch przy Nowym Wspaniałym Świecie. To miło, że tak jak w innych cywilizowanych miastach można wyjść ze szklaneczką na ulicę i nie wywołuje to gwałtownych reakcji sił porządkowych.
Wstępujemy na chwilę do zagłębia knajpianego na tyłach Nowego Światu i Foksal, ale tu atmosfera już schyłkowa.
Potem przez pl. Trzech Krzyży i Ujazdowskimi dojeżdżamy do placu na Rozdrożu. A na placu UFO, czyli Unexpected Fountain Occupation. UFO powołała do życia kilkunastoosobowa międzynarodowa ekipa artystów, architektów, projektantów. Można tu podobno pomoczyć nogi, posiedzieć na leżaku, a nawet zanocować. Ale bar czynny tylko do północy - my zastaliśmy drzwi zamknięte.
Wzdłuż Trasy Łazienkowskiej jedziemy do Placu Zbawiciela, a tam życie: w Planie B ruch jak za dnia, wesoło i sympatycznie. Wśród tłumu wyławiamy Nergala. Szkoda tylko, że Kościół na placu nie jest już oświetlony. Okazuje się, że generalnie zabytki, mosty i inne reprezentacyjne miejsca "świecą" do pewnej tylko godziny; graniczna jest chyba druga w nocy.
Przez MDM jedziemy jeszcze na kawę do McDonald's na Świętokrzyskiej. Ten przybytek zdrowego żywienia jest w weekend czynny do piątej rano. Tu też miasto tętni życiem. Nie spodziewamy się jednak o trzeciej w nocy spotkać motocyklistów, a jest ich tutaj naprawdę dużo. Sporo ludzi potrzebuje się pożywić w środku nocy - McDonald's wyraźnie trafił w potrzeby.
Wracamy już do domu przez Most Poniatowskiego. Klub Warszawa Powiśle tętni życiem także rowerowym. Tutaj też można zjeść, ale trochę ciekawiej - mimo późnej pory można zjeść nawet naleśniki.
Zostawiamy lewobrzeżną Warszawę za plecami, powoli zaczyna świtać.