W poszukiwaniu celu podróży - Odolany
Długość trasy: 42 kilometry.
Nie mamy pomysłu dokąd jechać. Marcin machnął ręką przed siebie: tam. No i pojechaliśmy.
Przez most Świętokrzyski dojechaliśmy na Powiśle. Teraz to całkiem nowe Powiśle, jak mówi reklama jednego z osiedli.
Po wybudowaniu biblioteki uniwersyteckiej i gmachu Wydziału Prawa, dołączyły do nich nowe osiedla. Najwyraźniej właściciele salonu Bentleya też uważają, że to prestiżowe miejsce. To ironia losu, że w niegdysiejszej dzielnicy warszawskiej biedoty sprzedaje się luksusowe auta.
Marcin dziarsko rusza Karową do góry, Piotrek mocno zasapany stara się dotrzymywać kroku. Panoramę z pięknego wiaduktu Karowej szpeci Stadion Narodowy; niestety narodowy dominuje nad miastem - tak widziany z Grochowa czy Saskiej Kępy, jak z Powiśla.
Przez pl. Bankowy dojeżdżamy do Chłodnej. Mijamy kawiarnię Chłodna 25, jeszcze o tej porze zamkniętą i dojeżdżamy do starego odcinka Wolskiej.
Ostatnia przedwojenna kamienica na Wolskiej sypie się i za chwilę jakiś deweloper postawi tu pewnie apartamentowiec.
Wjeżdżamy na podwórko Domu Sierot założonego przez Korczaka. Dom jest w trakcie odnawiania; w przyszłym roku obchodzić będzie stulecie powstania. Przed wojną dom sierot miał adres Krochmalna, obecnie Jaktorowska.
Mijamy muzeum Powstania Warszawskiego i dojeżdżamy do terenu starej gazowni. Kapitalne budynki, w których mieściły się magazyny gazu świetlnego, górują nad okolicą.
Zabudowa wokół mocno industrialna. W pobliżu w starym pofabrycznym budynku na ul. Bema mieści się duży sklep rowerowy. Po drodze mijamy halę Expo i kontrastującą z nią, jedną z wielu warszawskich kapliczek.
Zapuszczamy się na tyły dworca Warszawa Zachodnia. Kilometry torów nie wiadomo dokąd prowadzących. Decydujemy się, że poszukamy dwóch olbrzymich budynków z czerwonej cegły. Widać je dokładnie z okien pociągu w okolicach Warszawy Zachodniej, ale z bliska nie mieliśmy dotąd okazji im się przyjrzeć. Kręcimy się między torami. Co chwila jakaś bocznica, albo donikąd prowadząca droga. Morze torów.
Docieramy do Odolan. To dziwne terytorium na mapie Warszawy. Prawie nie ma tu budynków mieszkalnych, niemal cały teren należy do PKP. W związku z tym dominują tory i zabudowa kolejowa. Pełno tu magazynów, hal fabrycznych i pustostanów.
Mnóstwo tabliczek informujących o jakiś zakładach: warsztatach naprawy wagonów czy wytwórniach kruszywa. Wszystko sprawia wrażenie opuszczonego miasta.
Po drodze mijają nas jednak wielkie ciężarówy, czyli jednak życie toczy się w okolicy. Spotykamy także Czeczenki, które znalazły schronienie w pobliskiej noclegowni.
Odkrywamy, że w okolicy jest lokomotywownia, w której nadal naprawia się, a jakże, spalinowe lokomotywy. Dojeżdża tu nawet autobus.
Zniknęły nam z oczu szukane przez nas budynki. Jeździmy Mszczonowską, Gniewkowską, Potrzebną i nie możemy trafić. Wreszcie odkrywamy, że to czego szukamy jest na terenie zamkniętym. Rozmawiamy z ochroniarzem - nie chce nas wpuścić, ale przekonuje, że naczelnik może wydać zgodę na nasze wejście; dzisiaj jednak naczelnika nie ma.
Gniewkowską dojeżdżamy do Ordona i natykamy się na bar orientalny.
Porcje gigant, rzucamy się głodni na jedzenie, które powala jedynie ilością. Rozleniwieni obżarstwem zbieramy się do domu. Prymasa Tysiąclecia, Banacha, przez Pola Mokotowskie i Powiśle wracamy na Grochów.