Warszawa cmentarna
Długość trasy: 71 kilometrów.
Gdzie tu jechać w wigilię Halloween? Oczywiście na cmentarz, a właściwie na wiele cmentarzy. Wyprawa trochę wybrakowana, bo Marcin rozwalił aparat i korzystamy z możliwości fotograficznych telefonu komórkowego.
Osowską, Szaserów, Makowską i Kresową dojeżdżamy do stacji Warszawa Gocławek. Przejeżdżamy tory i Korkową jedziemy w stronę cmentarza. Cmentarz nie ma nazwy – to po prostu lokalny cmentarz na granicy Marysina Wawerskiego i Zielonej. Przed cmentarzem spory ruch handlowy.
Cofamy się niecały kilometr do ulicy Kościuszkowców (dawniej Śnieżki – swoją drogą, komu przeszkadzała taka bajkowa nazwa?), do Cmentarza Ofiar Wojny 1939 – 1945. Na cmentarzu pochowane są ofiary pierwszej masowej egzekucji warszawiaków z grudnia 1939 roku. Spoczywają tu także polscy i rosyjscy żołnierze polegli w walkach o Warszawę z przełomu lat 1944 i 1945.
Do drugiej połowy dziewiętnastego wieku, naprzeciwko cmentarza wojennego, istniał cmentarz ewangelicki założony przez niemieckich kolonistów. Jak się dobrze rozejrzeć to Warszawa jest lub była jednym wielkim miejscem pochówku. Opisy ciekawych cmentarzy można znaleźć na stronie www.cmentarium.sowa.website.pl.
Zwiedzając willową część Marysina dojeżdżamy do Łysakowskiej, potem do Marsa i Chełmżyńską jedziemy w stronę Kawęczyna. Za torami trasy Warszawa-Sulejówek skręcamy w Strażacką; potem Gwarków i Zabraniecką jedziemy w stronę Pragi. Po drodze mijamy Zakład Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych z tablicą informującą o zanieczyszczeniu powietrza. Sądząc z informacji na tablicy nic nam nie grozi – wszystkie zanieczyszczenia są w granicach normy.
Radzymińską pokonujemy elegancką kładką z podjazdami. Potem obok działek wzdłuż Pratulińskiej i Smoleńską dojeżdżamy do Odrowąża.
Zatrzymujemy się przy nieczynnym Cmentarzu Żydowskim, brama zamknięta na kłódkę, ale da się wejść: na granicy z Cmentarzem katolickim na ogół jest otwarta brama. Jedziemy drogą rowerową przy Odrowąża. Dzisiaj jednak handel wygrywa z transportem: nie tylko ulica, ale też droga dla rowerów zastawione są straganami. Kwiaty w donicach z daleka wyglądają jak kwietne dywany – prawie jak w Ciechocinku.
Staniewicką, a potem klucząc między torami, szukamy dawnego Cmentarza epidemicznego na Golędzinowie.
Pakujemy się w jakieś chaszcze, trawa po kolana.
Część drogi pokonujemy pchając rowery. Zatrzymuje nas jakiś mur, wreszcie docieramy do miejsca gdzie dwa zbiegające się nasypy kolejowe tworzą głęboki jar. Możemy iść już tylko w górę. Wdrapujemy się po stromym zboczu i z góry widzimy Golędzinowską, a dalej Jagiellońską.
Poddajemy się i nie szukamy już cmentarza. Po stromych schodkach, z rowerami na ramieniu wydostajemy się na Golędzinowską.
Przez Most Gdański, potem u podnóża Cytadeli, dalej Gwiaździstą i Podleśną dojeżdżamy do Marymonckiej. W niewielkiej odległości od budowy Mostu Północnego jest Cmentarz Włoski. Pochowani są na nim żołnierze polegli w czasie obu wojen światowych. W sumie jest tam ponad dwa tysiące mogił.
Ulicami: Przy Agorze, Sokratesa, Conrada dojeżdżamy do Reymonta. Po drodze mijamy Cmentarz Wawrzyszewski, także dzisiaj licznie odwiedzany. Dalej Maczka dojeżdżamy do Powązkowskiej i Cmentarza Wojskowego. Tu już pełnia usług dla ludności: kwiaty, znicze, obwarzanki, balony i nieśmiertelna (nomen omen) Pańska Skórka.
Wjeżdżamy w Elbląską, by skonstatować, że na tym odcinku jest polną drogą. Przedzieramy się przez tory kolejowe i skręcamy w Tatarską.
Na Tatarskiej jest Muzułmański Cmentarz Tatarski. Kameralny, zaciszny. Ludzie na cmentarzu nie odpowiadają stereotypowemu wizerunkowi muzułmanina; może tylko niektórzy mają bardziej wystające kości policzkowe i lekko skośne oczy. Bardzo ciekawa jest klamka bramy cmentarnej: tworzą ją dwa półksiężyce. Zastanawiamy się, czy widzieliśmy kiedyś krzyże wykorzystane w podobny sposób.
Dalej jedziemy Ostroroga do Młynarskiej. Jadąc wzdłuż muru dawnego cmentarza żydowskiego natrafiamy na Muzułmański Cmentarz Kaukaski. Dzisiaj to prawie puste podwóreczko z dosłownie kilkoma grobami.
Zaraz obok jest Cmentarz Ewangelicko-Augsburski. W wejściu, pod zabytkową Kaplicą Halpertów, kwesta na rzecz restauracji cmentarza. Kwestująca para wygląda jak pastor i jego żona. Oboje w czerni, w kapeluszach, w długich płaszczach. On z dużą, rudą brodą. Oboje sympatycznie uśmiechnięci. Tacy trochę dziewiętnastowieczni. Niestety nie spytaliśmy czy nasze domysły na temat ich funkcji są prawdziwe.
Okolica Powązek to prawdziwe ekumeniczne i wielokulturowe miejsce. Czasem tylko cmentarze przypominają, jak bardzo różnorodna była ludność Warszawy jeszcze niecałe sto lat temu.
Obozową jedziemy do Prymasa Tysiąclecia i dalej do Wolskiej. Wchodzimy na Cmentarz Prawosławny; to tak naprawdę spory park. Piotrek uważa, że to najładniejszy cmentarz w mieście. Najpierw służył carskim wojskowym i urzędnikom, potem „białej” emigracji z bolszewickiej Rosji, teraz służy pospołu prawosławnym i katolikom.
Wolską wracamy do Prymasa Tysiąclecia, dalej Bitwy Warszawskiej i Banacha dojeżdżamy do Żwirki i Wigury. Między Pruszkowską a Trojdena jest chyba najbardziej otwarty cmentarz w Warszawie: Cmentarz Żołnierzy Radzieckich. Wchodzi się do niego niepostrzeżenie, skręcając w boczną alejkę od ulicy. Niektórzy muszą być bardzo zdziwieni znakiem zakazu jazdy na rolkach i rowerach. Marcin lubi prostotę i uporządkowany układ mogił, Piotrka przeraża nieco anonimowość grobów. Nieliczne z nich, poza numerami, mają tabliczki z nazwiskami pochowanych osób. Czerwono- armijne gwiazdy, które umieszczone są przy każdym grobie, mocno kontrastują z krzyżami czy półksiężycami.
Patrzymy jeszcze na monumentalne pomniki na cmentarzu i wracamy do domu.