Cykady na Cykladach, Świercze pod Ciechanowem
Długość trasy: 95 kilometrów.
Planujemy odwiedzić Ciechanów, jednak piach i mapy Googla skutecznie skracają nam wycieczkę. Za to Wkra staje się dla nas królową polskich rzek.
Ruszamy Jagiellońską. Nie uzgadnialiśmy dokładnej trasy, wiadomo, że jedziemy w stronę Ciechanowa. Jest pogodnie; lekki poranny chłodek motywuje nas do kręcenia i zapowiada ładny dzień. Jest dość wcześnie, więc bez towarzystwa samochodów jedziemy Modlińską w stronę Legionowa.
Zostawiamy po prawej obwodnicę i kierujemy się w stronę Jabłonny. Przed samą obwodnicą mija nas para szosowców. Ubrani w obcisłe, na niezłych rowerach – wypatrzyliśmy Scotta raczej z tych droższych.
W stronę Nowego Dworu Mazowieckiego jedziemy Modlińską i Wojska Polskiego. Kiedyś tę trasę pokonywaliśmy, jadąc wałem wzdłuż Wisły. Za Skierdami zatrzymujemy się na stacji benzynowej o wdzięcznej nazwie Magdusia. Ciekawe na czyją cześć nadano stacji takie ładne imię. Przed stacją pokaz sztuki ludowej w służbie sektora paliwowego.
Narew pod Modlinem pięknie się rozlewa, a sama twierdza jest na sprzedaż za coraz mniejsze pieniądze; ostatnio potrzeba niecałe 28 milionów złotych by mieć to cacko. Agencja Mienia Wojskowego zaczynała od 220 milionów złotych.
Wjeżdżamy na teren twierdzy. Podczas wycieczki do Podkowy Leśnej zawierzyliśmy opcji trasy dla rowerów w mapach Googla. Tym razem też się na to decydujemy.Mapa prowadzi nas przez zachęcająco wyglądającą bramę. Za bramą robi się nieco błotniście, a potem otwiera się przed nami widok jak z delty Missisipi. Zielone bajoro rozlewa się naokoło. Przydałaby się nam płaskodenna krypa. Żałujemy, że nie mamy rowerów wodnych. Zawracamy i szukamy innej drogi.
Obwodową jedziemy do ulicy Generała Thommée. Po drodze mijamy Restaurację Borodino z okazałą architekturą.
Tym razem także ufamy mapom Google i lądujemy na płocie lotniska Modlin. Za płotem widać interesującą nas drogę, ale i tym razem nasze rowery to za mało – przydałyby się latające rowery jak z Bonda lub Fantomasa.
Zarzucamy trasy rowerowe Googla i jedziemy przez Pomiechówek, Kosewko, Szczypiorno, Śniadówko. Droga jest malownicza i relaksująca. Jedziemy wzdłuż Wkry i mamy ochotę położyć się na trawce, albo dać nura w chłodne wody rzeki. Sporo po drodze domków letniskowych i pól namiotowych.
Za Borkowem wjeżdżamy w drogę na Cieksyn i Miszewo B. Niewinna z pozoru droga zamienia się w poligon testowy dla pojazdów przystosowanych do pokonywania piaszczystych wydm. Przydałby się jakiś Cruiser. Brniemy w tym piachu jakieś 12 kilometrów. Wydaje się nam, że minęła już wieczność, a my ciągle w piachu. Wreszcie w okolicach Nowego Miasta spotykamy asfalt i z radości pędzimy jak oszalali.
Wjeżdżamy do Nowego Miasta, ale to miasto głównie z nazwy. Jest nawet rynek, jednak próba wypicia kawy czy znalezienia przed dwunastą czynnego lokalu gastronomicznego jest skazana na porażkę. Kupujemy w spożywczym suchy prowiant, siadamy na ławeczce i posilamy się.
Mieliśmy w planach jazdę do Ciechanowa, ale droga przez piach skutecznie skróciła nam wycieczkę. Obaj musimy być w domu około czternastej. Zmieniamy więc marszrutę i drogą 620, przez Szczawin, Klokówek, Klukowo, jedziemy do Świerczy.
Tu łapiemy pociąg i wysiadamy na stacji Warszawa ZOO. Po kilku chwilach jesteśmy w domu.