Nad Bug i Narew
Długość trasy: 67 kilometrów.
Ostatnie odwiedziny Legionowa zachęciły nas do powrotu nad Zalew Zegrzyński. Jednak nie chce się nam powtórnie pokonywać tej samej trasy, wsiadamy więc w pociąg do Wieliszewa i w pół godziny załatwiamy sprawę prawie 40 kilometrów jazdy.
Wieliszew jest ostatnią stacją na trasie SKM. Wysiadamy tylko my i pan maszynista, on po to by zająć miejsce w kabinie po przeciwnej stronie składu, my by zacząć wycieczkę. A stacja kolejowa jak to na Mazowszu: swojska i zapyziała.
Gminna tablica ogłoszeń lekko nieaktualna, zaprasza między innymi na imprezę w lipcu. Najbardziej aktualne jest ogłoszenie o zaginionej kotce. Mamy nadzieję, że informacje o szlakach rowerowych są bardziej aktualne.
Niedaleko stacji napotykamy wiatę przypominającą jedną z tych, jakie widzieliśmy podczas podróży Zgorzelec - Szczecin.
Kierujemy się w stronę Serocka. Do ronda, gdzie zbiegają się trasy na Nowy Dwór i Legionowo, jedziemy drogą numer 61. To słaby wybór, bo auta śmigają dość szybko, a droga wąska. Dalej, w stronę Zegrza, jedziemy drogą techniczną poprowadzoną wzdłuż właściwej trasy.
A potem wjeżdżamy na most drogą współdzieloną, jednak dobre i to, bo samochody mają tu dwa pasy i lubią się rozpędzić.
Droga dla rowerów biegnie raz po jednej, raz po drugiej stronie drogi numer 61. Chwilę też prowadzi szutrówką między krzakami. Zostawiamy za sobą Borową Górę i Stasi Las. Odwołań i apeli do żeńskiej części ludzkości jest w okolicy więcej.
Skręcamy w stronę Serocka. Do tej pory Serock pozostawał dla nas „przelotówką” bez wyrazu, nawet nie przystankiem na drodze dokądś. A tu proszę – już pierwszy napotkany skwer daje wyraz niebanalności okolicy. Mazowsze słynie z pomników o smutnym wyrazie – zwykle są to pamiątki czyichś bohaterskich śmierci. A w Serocku jest pomnik głazu narzutowego. Nawet dom handlowy ma nieoczywistą elewację.
Marcin wypatruje tablicę, naktórej Serock reklamuje się plażą z molo i rynkiem. Tutaj takie atrakcje? Jedziemy w stronę Narwi, droga ma wyraźny spadek. Najpierw natrafiamy na rynek: spory i ładny. A potem dojeżdżamy do kościoła i ze zdumieniem czytamy, że gród w Serocku istniał już w XI wieku, prawa miejskie Serock otrzymał w XV wieku, a parafia istnieje od XIV wieku.
Z terenu kościoła, położonego mniej więcej na w wysokości 100 m n.p.m., rozciąga się piękny widok na Narew i Bug. Dotąd wydawało się nam, że to Narew wpada do Bugu. Tu widać, że jest odwrotnie. Narew to wielka rzeka przyjmująca wody niezbyt dużego Bugu.
Zjeżdżamy jeszcze niżej - nad samą wodę. A tam, jak obiecywano, plaża, molo i kąpielisko. Są wyznaczone miejsca do pływania, jest stały posterunek WOPR, są zabawki dla dzieci. Żyć nie umierać.
Przy pomoście cumują żaglówki, łabędzie nieomal jedzą z ręki, Wielbiciele wędkarstwa moczą kije. Na dodatek jest tu spokojnie i miło.
My jednak chcemy dostać się na drugą stronę, kusi nas Bug ładnie meandrujący przed ujściem do Narwi. Najbliższa droga wiedzie przez most w Wierzbicy.
Zauważamy jednak szansę na skrócenie sobie drogi – na rzece pojawia się prom, może zaraz będzie płynął z powrotem? Podjeżdżamy bliżej i już widzimy naszą pomyłkę.
Kurka Wodna to prywatna jednostka pływająca państwa Osińskich z warszawskich Młocin. Pan Jan sam zbudował pływający domek. Wyposażył go w silnik, sypialnię, toaletę i kuchenkę. Wraz z żoną przypłynęli z Warszawy. Kurka Wodna pływała niemal po całej Polsce, Zalewu Wiślanego nie wyłączając. Nawet proponują nam podwózkę na drugą stronę, jednak za dwie godziny. Grzecznie dziękujemy za propozycję i możliwość zwiedzenia domku i ruszamy dalej.
Jedziemy w stronę Wierzbicy i przez most na Narwi przedostajemy się do Łachy.
Kierujemy się w stronę Kani Nowej i zbliżamy się do Bugu. Rzeka płynie tu leniwie i dostojnie, roztaczając uspokajające widoki. W ten oto sposób jednego dnia jesteśmy nad dwoma pięknymi rzekami. Piotrek jak zwykle zastanawia się gdzie by tu zamieszkać. Marcin już dzisiaj myśli o kolejnej wycieczce w te okolice.
Nadal jedziemy wzdłuż Bugu. Niestety jesteśmy świadkami potraktowania rzeki jak śmietnika. Ale z tego samego miejsca można też popatrzeć na kościół w Popowie Kościelnym - świątynia wygląda dostojnie.
Wjeżdżamy do Popowa. Trafiamy na odpust z okazji 350-lecia przybycia obrazu Matki Boskiej do Popowa. Impreza jest duża i poważna.
Jak to na odpuście jest tu wszystko. Oczywiście dewocjonalia i święte obrazy, ale też artykuły gospodarstwa domowego, ubrania, buty i wiele innych.
Nowoczesność dotarła i na tego typu jarmarki: za dewocjonalia można płacić kartą.
Pełni wrażeń zbieramy się w z powrotem, jadąc w stronę Nowej Wsi.
W Popowie Parcele widzimy plac zabaw ogrodzony drutem kolczastym. Spekulujemy co to za miejsce. Jakaś ściśle tajna fabryka z przyzakładowym przedszkolem, a może firma produkująca drogocenne przedmioty? Potem okazuje się, że to więzienie. No nieźle, rozmawiamy, pewnie przychodząc w odwiedziny można przyjść z dziećmi. A potem okazuje się, że poza zakładem karnym mieści się tu także ośrodek szkoleniowy służby więziennej.
Zmierzamy w stronę Zalewu Zegrzyńskiego. Mijamy Łachę, przejeżdżamy przez most na drugą stronę Narwi i zostawiamy za sobą Serock. I znowu jesteśmy w Zegrzu.
Odbijamy w stronę Wieliszewa, a potem Legionowa. Napotykamy parking rowerowy i stację naprawczą. A potem jeszcze, całkiem nową, filię Muzeum Historycznego w Legionowie.
Chcemy dostać się do Warszawy pociągiem. Ale nie jest to takie proste. Dworzec w Legionowie jest rozkopany, chwilę zajmuje nam znalezienie wejścia na perony.
Na dworcu witają nas śpiewy kibiców w barwach Legii. A najpopularniejsza przyśpiewka to Polonia k***ą jest. Drobne 20 minut i jesteśmy w domu.