Kabaty, Piaseczno, Okęcie

Długość trasy: 56 kilometrów.

Północ i wschód mamy objechane. Pora na południowo-zachodnie destynacje.

Przejeżdżanie po raz setny przez Warszawę wydaje się nam stratą czasu w przypadku niedzielnej przejażdżki. Uradzamy by pojechać metrem do Kabat i ominąć centrum miasta. I tak pierwszy raz wprowadzamy rowery do podziemi. Świętokrzyska w weekendowy poranek nie jest najpiękniejszym miejscem na świecie.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Na Wąwozowej na Kabatach ładniej, jednak szału nie ma. Wełnianą dojeżdżamy do lasu i kręcimy wzdłuż jego krawędzi.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Tak się szwendamy obok lasu. Podmiejsko i wielkomiejsko jest zarazem. I w oczy rzuca się nam pagórek – to chyba Monte Kazury (inaczej Góra Trzech Szczytów) nawiedzane przez nas podczas zdobywania korony Warszawy. A potem przez lasek, strumyczek, w ścieżynkę się zagłębiamy.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie

W lesie tłum piesełów prowadzących swoje panie i panów. Rowerzystów za to jak na lekarstwo. Przy Żołny przecinamy tory i wychodzi nam, że to techniczne zaplecze metra. Fajnie byłoby zobaczyć na powierzchni podziemny wagonik.

zdjęcie zdjęcie

Sama Żołny zaskakująca estetycznie. Zwierzęta, nawet kamienne, potrafią nas zadziwić.

zdjęcie

W Pyrach wyjeżdżamy na Puławską. I od razu robi się wielkomiejsko. Jedziemy w stronę Mysiadła, spierając się czy najdłuższą w Warszawie drogą dla rowerów da się dojechać do samego Piaseczna.

zdjęcie zdjęcie

W Pyrach podziwiamy jeszcze dzieło szalonego architekta.

zdjęcie

Droga najpierw jest asfaltowa, a im bliżej Piaseczna, tym gorsza. Teraz jedziemy już tylko po kostce. W zasadzie to nie jest droga dla rowerów, tylko chodnik o innym kolorze.

zdjęcie

Mijamy nowo zbudowaną prawosławną cerkiew. Ciekawe skąd przyjeżdżają wierni do przybytku zbudowanego na obrzeżach Warszawy?

zdjęcie

Widzimy brawurowo dobrane kolory „sierżantów” – do tej pory niebieskie poziome oznaczenia kojarzyły się nam z miejscami parkingowymi dla osób z niepełnosprawnościami.

zdjęcie

Oto i Piaseczno, z nieco dziwnymi stojakami. To Junosza, który jest herbem Piaseczna. Droga dla rowerów urywa się przy wjeździe do miasta, widać rowerowa infrastruktura nie jest tutaj priorytetem.

zdjęcie

Piaseczno nie zachwyca urodą, ruszamy zatem w stronę Iwicznej, a potem skręcamy w stronę Dawid.

zdjęcie

I już jesteśmy nieopodal lotniska na Okęciu.

zdjęcie zdjęcie

Objeżdżamy lotnisko od strony Palucha. I znowu jest zaskakująco – w lasku pasą się koniki z pobliskiego klubu jeździeckiego. A obok znowu brzydko i samochodowo.

zdjęcie zdjęcie

Ulicą Na Skraju dojeżdżamy do Alei Krakowskiej.

zdjęcie

Zostawiamy z boku Raszyn, objeżdżamy lotnisko z drugiej strony i ulicą Komitetu Obrony Robotników wjeżdżamy w Żwirki i Wigury. Na tym odcinku droga dla rowerów nosi zwyczajową nazwę kocia kuweta, ze względu na żwirową nawierzchnię.

zdjęcie

Przez Pole Mokotowskie dojeżdżamy do Alei Niepodległości, po to głównie by przy Batorego jeszcze raz nacieszyć się niedawno otwartym przejazdem rowerowym.

zdjęcie

Jeszcze tylko przeprawa przez Wisłę i rozjeżdżamy się do domów.


Świętokrzyska Kabaty Piaseczno Dawidy Paluch lotnisko Chopina Żwirki i Wigury kocia kuweta