Nad złoty Świder
Długość trasy: 40 kilometrów.
Szare niebo nas zalewa / Zimne stanie i czekanie / A na plaży mi się marzy / Taniec w słońcu i bez końca / Wirowanie na jej ramie / Kropla wody, słońca promyk (Anna – Rendez Vous)
Zastanawiamy się dokąd się wybrać. Marcin proponuje jakieś bunkry. Ale potem mówi: a może nad Świder? Jeździłem tam z rodzicami jak byłem mały. Mieliśmy już wycieczkę w okolice Otwocka, ale wtedy aura była mało łaskawa. Jedźmy więc. Tym razem wybieramy się we trójkę – jedzie z nami Marta.
Ruszamy w stronę Marsa, po drodze mijając Park Znicza. W okolicach Zamienieckiej natykamy się na drogę dla rowerów. Jak to w Warszawie zaczyna się nagle po środku chodnika, a na środku drogi pręży się latarnia.
Wzdłuż Ostrobramskiej dojeżdżamy do węzła Marsa, a potem Płowiecką do Błękitnej. Chwilę jedziemy obok torów – Widoczną, a potem skręcamy w Mrówczą. Mrówcza płynnie przechodzi w Mozaikową i za chwilę jesteśmy w Falenicy. Przecinamy Bysławską i wjeżdżamy we Włókienniczą. Okolice linii Otwockiej znane są z ciekawej, jeszcze przedwojennej, architektury. Jednak niekoniecznie muszą to być Świdermajery. Zdarzają się domy, które trudno jednoznacznie zakwalifikować do określonego stylu, jednak nic to nie ujmuje ich urodzie.
Włókiennicza staje się ulicą 3 Maja i jesteśmy w Michalinie, administracyjnie w Józefowie. I tu już wyraźnie wzrasta średnia Świdermajera na kilometr kwadratowy. Jest tych domów coraz więcej, jednak sporo z nich jest w kiepskim stanie, a część to dość dziwne połączenie drewnianej architektury z murowaną.
Jadąc dalej 3 Maja trafiamy na duże okazy Świdermajera. Domy są zadbane i pokazują, jak kiedyś prezentowała się okolica.
Przy skrzyżowaniu z Wiślaną dumnie prezentuje się Świdermajer wyjątkowo zadbany; to Willa Benkówka.
Świetnie widać detale charakterystyczne dla tej architektury, ale też wpada nam w oko zaskakująca skrzynka pocztowa.
Na płocie posesji widać zdjęcia z wystawy Świdermajerów, autorstwa Małgorzaty Korwin-Mikke, powstałej w ramach V Festiwalu Otwarte Ogrody.
Jedziemy dalej 3 Maja i trafiamy na dom widmo.
Na dużej działce stoi okazały dom, a w zasadzie dwa domy. Całość przedstawia bardzo smutny widok. Ktoś te domy po prostu wybebeszył. Zniszczenia są totalne. W zasadzie pozostały dach i ściany. I na kpinę zakrawa fakt, że drzwi wejściowe nadal zamknięte są na klucz.
Jedziemy jeszcze kawałek 3 Maja - ulica ma chyba 5 kilometrów długości - i lądujemy nad Świdrem, na miejskiej plaży w Otwocku. I zaczynamy jechać wzdłuż Świdra, w górę rzeki w stronę Mądralina.
Świder oferuje pełny przegląd tego jak rzeka może wyglądać. Raz jest strumyczkiem, innym razem rozlewa się jak duża rzeka. Pięknie meandruje i pokazuje klifowe brzegi.
Jedziemy wzdłuż rzeki w pięknym jesiennym anturażu. Liście ścielą się złotym dywanem. Momentami ścieżka zwęża się do dróżki, gdzieniegdzie gałęzie utrudniają przejazd. Jest cicho i kameralnie. Trudno uwierzyć, że wokół jest gęsto zabudowany teren.
Po siedmiokilometrowej jeździe, na wysokości Mądralina podostajemy się na drugą stronę rzeki i ulicą Mlądzką dojeżdżamy do Wiązowskiej. Przeprawiamy się przez rzeczkę Mienię i kierujemy się w stronę Falenicy. Wjeżdżamy w las i do samej Falenicy jedziemy leśnymi drogami.
Jadąc ulicą Napoleona Bonaparte mijamy Borową Górę i wjeżdżamy w ulicę Podkowy – jesteśmy na obrzeżach Falenicy. Podkowy i Narcyzową dojeżdżamy do Walcowniczej. Dzisiejsza Walcownicza to przedwojenna Handlowa – ulica, która swym przepychem mogła konkurować z warszawskimi handlowymi ulicami. Dzisiaj nadal się tu handluje, ale o niegdysiejszej świetności nikt tu już nie pamięta.
Walcowniczą jedziemy do Kędzierzyńskiej i Frenkla, która wyprowadza nas wprost na Stację Falenica.
W dawnym budynku stacyjnym i gminnym mieści się dziś kino, kawiarnia i księgarnia. Jemy co nieco, pijemy co nieco i czekamy na pociąg.
Łapiemy SKM i po niedługiej jeździe wysiadamy na Olszynce Grochowskiej, a stamtąd już tylko rzut beretem do domu.