Miejsko-podmiejski lajcik

Długość trasy: 64 kilometry.

Dzisiaj zadajemy sobie tempo nieco bardziej spacerowe. Jedziemy bardziej by tradycji stało się zadość, niż dokądś. W zasadzie to mamy w planach spacerową ósemeczkę w terenie znanym i lubianym.

Ruszamy Grenadierów i Poligonową w stronę Jeziorka Balaton na Gocławiu. Potem wzdłuż Fieldorfa, niby to drogą dla rowerów, jedziemy do Wału Miedzeszyńskiego i na Most Siekierkowski. Za Wisłą mijamy zdziczałe sady i nabieramy ochoty na jabłuszka. Ale drzewka ogołocone: chyba Zmiana Organizacji Ruchu pochłonęła wszystkie owoce.

Przecinamy Czerniakowską i Sikorskiego, Doliną Służewiecką kierujemy się w stronę KENu. Przejeżdżamy obok Kopy Cwila i przez Park Kozłowskiego. Jeszcze chwila i jesteśmy na KEN; jedziemy dumą Ursynowa, czyli drogą dla rowerów poprowadzoną wzdłuż ulicy. Władze dzielnicy chwalą się tą drogą, my klniemy, bo ścieżka wyłożona jest fazowaną kostką i trzęsie nami jak listkami na wietrze.

zdjęcie

Po drodze mijamy młodzieżową ekipę, która najwyraźniej przygotowuje się do obsługi uczestników Maratonu PZU.

zdjęcie zdjęcie

Dojeżdżamy do Kabat i zaplecza technicznego metra. Teren stacji sprawia na nas wrażenie skrzyżowania lotniska i kiepsko wyglądającego dworca kolejowego.

zdjęcie zdjęcie

Obok betonowego muru wjeżdżamy do Lasu Kabackiego. Sam mur to dość duża galeria na świeżym powietrzu. Okolica nosi ślady wczorajszych balang, też na świeżym powietrzu.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Kręcimy trochę po lesie i lądujemy przy wjeździe do Parku Kultury w Powsinie, ale tu nas nie chcą – na rowerze zabronione.

zdjęcie zdjęcie

No to my ciach, w Muchomora i Saneczkową, z górki na pazurki, lądujemy na Warszawskiej w Konstancinie.

zdjęcie zdjęcie

Na płocie przy ulicy Piłsudskiego, wisi wystawa z okazji 105 lecia Konstancina. Zatrzymujemy się przy zdjęciach ważnych dla miejscowości kobiet. Konstancji Skórzewskiej, od której imienia Konstancin wziął swą nazwę. I Wandy Herse: wioślarki, taterniczki, fotografki.

zdjęcie zdjęcie

W Starej Papierni zatrzymujemy się na kawę. Pałaszujemy wypieki u Bliklego, swoją drogą ceny jak z kosmosu, gdy wpada jakiś facet i rzuca: - Czyje są te rowery przypięte do słupa? Malowanie słupów kosztowało nas 25 tysięcy, a słup jest podrapany. Po czym wybiega. Scena jak z amatorskiego teatru. Rzeczywiście przypięliśmy rowery do słupa, bo Stara Papiernia oferuje jedynie stojaki typu „wyrwikółko”. Oglądamy słup: są zadrapania, ale nie powstały dzięki naszym rowerom.

Opuszczamy Konstancin i jedziemy w stronę Bielawy. Przy Bielawskiej mijamy szkółkę piłkarską Kosy-Koseckiego. Coś nam przypomina ta kolorystyka. I nie chodzi o flagę narodową, raczej o pewną partię, która marzyła o stawianiu kos na sztorc.

zdjęcie zdjęcie

Okrzewską jedziemy w stronę Okrzeszyna, a potem w stronę Wisły. W oddali majaczy komin Papierni i „silos” Świątyni Opatrzności.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Mijamy Kępę Falenicką, której nazwa chyba się tu zabłąkała. Wszak Falenica jest po drugiej stronie rzeki. Okazuje się jednak, że Wisła zmieniała swój bieg welokrotnie i zdarzało się, że niektóre miejscowości były raz po lewej, raz po prawej stronie koryta.

Droga na Wale Zawadowskim jest wyremontowana i momentami wygląda jak droga dla rowerów. Nawierzchnia jest niezła i jedzie się wygodnie.

zdjęcie zdjęcie

Czy to z powodu znajomości trasy, czy może leniwego tempa, droga dłuży się nam nieco. Na szczęście wypogadza się i delektujemy się „złotą, polską…”.

zdjęcie

Z Wału Zawadowskiego skręcamy na Siekierki; Gościńcem i Bartycką dojeżdżamy do Czerniakowskiej. Wzdłuż Wisły dojeżdżamy do Mostu Świętokrzyskiego, przeskakujemy na drugą stronę rzeki, mijamy Stadion Narodowy i za chwilę jesteśmy w domu.


Balaton Wał Kopa Cwila metro Kabaty Powsin Konstanicn Blikle Wisła