Nagie kominy
Długość trasy: 48 kilometrów.
Od wielu lat robimy wycieczki w okresie bożonarodzeniowym. Już od dawna w tym czasie nie ma śniegu, aura przypomina wczesną wiosnę. A niektórzy wciąż sądzą, że klimat się nie zmienia.
Mało śnieżnie było kiedy jechaliśmy do Żyrardowa w 2014, do Warki w 2015, czy też po warszawskim Mokotowie w 2019.
Przejście nocy w dzień zawsze jest trochę magiczne, a na pewno światło przydaje rzeczywistości miękkości i tajemniczości, nawet blokasom na Fieldorfa i na Wale Miedzeszyńskim.
Z Wału wjeżdżamy na Most Siekierkowski. Na prawo poranna panorama Warszawy, na lewo kominy elektrociepłowni - jeden z ulubionych przez Marcina obiektów fotograficznych.
Zjeżdżamy pod most i kręcimy w stronę Siekierek. Spośród wielu murali w podmostowej galerii, napotykamy okolicznościowe malowidło Ursynowskiego Klubu Turystyki Rowerowej - Vagabundus. Wbrew nazwie, poza rowerstwem, zajmują się też wycieczkami pieszymi.
Przez chwilę jedziemy Czerniakowską, potem skręcamy w Gołkowską w stronę jeziorka. Centralnie prezentuje się komin, widziany teraz trochę z innej perspektywy.
Przecinamy Jeziorko Czerniakowskie i mamy elektrociepłownię w pełnej krasie. Marcina od zawsze fascynuje ta industrialna poetyka, a może też i proza.
Objeżdżamy EC Siekierki. Jak można przeczytać na ich stronie: „zakład pracuje od 1961 roku. Jest największą elektrociepłownią w Polsce i drugą co do wielkości w Europie. [Ma] 3 bloki ciepłownicze, 3 kotły parowe opalane węglem, kocioł parowy K1 w 100% opalany biomasą, ogrzewa 55 procent budynków w Warszawie, dostarcza prąd elektryczny pozwalający zapalić ponad 10 milionów żarówek o mocy 60 watów.”
Na Kobylańskiej nawiedzamy SP Records – wytwórnię znaną z wydawania płyt Kultu i Kazika – obaj lubimy Kazika i Kult, więc nie możemy ominąć takiej okazji. Dla wytwórni nagrywają też: Bielizna, Strachy na Lachy, Abradab. W środku cisza, więc chyba śpią o tej porze, albo nie pracują w niedzielę.
Zestawienie zaawansowanej techniki ciepłowniczej i dawnej, choć obecnej, zabudowy Siekierek wprowadza pewien poznawczy zamęt – jakby jednocześnie znaleźć się w dwóch różnych momentach czasowych.
A jeszcze śmieszniej się robi gdy Łuczniczą, przedłużeniem Kobylańskiej, wjeżdżamy do Wilanowa, który zwykle kojarzy się z pałacem Jana III Sobieskiego. U zbiegu Łuczniczej i Biedronki jest ryneczek jaki spotkać można w małym miasteczku. Widać, że Wilanów jeszcze nie tak dawno był podwarszawską miejscowością.
Niektórzy obecni jej mieszkańcy zapatrzyli się chyba na pobliski pałac i próbują dostroić się do jego klimatu, a wyzwanie jak wiadomo jest duże.
Gdy jedziemy Wiertniczą słyszymy krzyki z drugiej strony ulicy: macie pompkę, pożyczycie?! Obaj od lat jeździmy na antyprzebiciowych oponach Schwalbe i nie pamiętamy kiedy ostatnio mieliśmy kłopoty z dętkami. Ciągle jeździmy więc nabijamy oponki w domu. Piotrek podczas jazdy po Warszawie tylko z przyzwyczajenia wozi małą, ręczną pompkę. A tu proszę, przydaje się.
Skręcamy w Vogla, bo dzisiaj mamy w planie plażę i to nie byle jaką, bo naturystów. Słoneczko przygrzewa i robi się coraz przyjemniej. Dojeżdżamy do Wału Zawadowskiego i przedostajemy się nad Wisłę, a tam są dwie plaże: Wilanów Zawady i Naturystów Zawady.
Jest też przystanek promowy Wilanów, w letnie weekendy czynna jest przeprawa na Plażę Romantyczną w Wawrze.
Marcin mówi, że jesteśmy specjalistami w zimowych odwiedzinach miejsc, które najlepiej wyglądają latem. Plaże są urokliwe i teraz - pomijając porywisty zimny wiatr, latem musi tu być bardzo miło, gdy wszystko wkoło się zazieleni. Obiecujemy sobie wrócić tu na piknik wiosną lub latem.
Siekierkowskie kominy i tu nam towarzyszą, jednak to nie one wydają się tu być największym zgrzytem. Most południowej obwodnicy skazi to miejsce najbardziej.
Podjeżdżamy bliżej budowy. Z bliska rozpierducha robi jeszcze większe wrażenie. Jakie to wszystko jest ogromne, ile zabiera terenu, jak bardzo ryje okolicę. I to na obszarze Natura 2000.
Z Wału Zawadowskiego zjeżdżamy we Włóki, a potem w Prętową. Coś nam się nie zgadza okolica, czyżby w czasie budowy obwodnicy usypano wał na nowo?
Rosochatą przecinamy Powsin i jedziemy Przyczółkową w stronę Wilanowa. Wylegli już biegacze i rowerzyści, zagęściło się, bo słońce świeci, droga prosta, bezpieczna, odseparowana od ruchu samochodów. Napotykamy jeszcze jedną bliznę Południowej Obwodnicy Warszawy i zaliczamy ostatnie dziś widzenie z kominami elektrociepłowni.
Wiertniczą i Czerniakowską dojeżdżamy do Portu Czerniakowskiego, wjeżdżamy na Most Łazienkowski i po chwili jesteśmy na Grochowie. Uścisk dłoni i rozjeżdżamy się do domów. Pierwsza wycieczka w 2020 zaliczona.