Pod Warszawą bitwa
Długość trasy: 75 kilometrów.
Z jakiegoś tajemniczego powodu, decydująca bitwa w wojnie z bolszewikami w 1920 roku nazywana jest Bitwą Warszawską; wszak wiadomo, że działania wojenne toczyły się sporo kilometrów od stolicy. Na tyle daleko, że jadąc śladami walk robimy sobie całkiem długą wycieczkę.
Zwykle na wycieczki wybieramy się w niedzielne poranki, jednak 15 sierpnia wypada w tym roku w czwartek. Taka inspiracja zdarza się nam po raz wtóry – ostatnim razem było to 7 lat temu. Jedziemy wzdłuż Ostrobramskiej i Marsa. To miłe, że z Grochowa do Rembertowa prowadzi całkiem porządna droga dla rowerów. Kulisy stacyjne, zaplecze jakie tworzą tory, w Polsce skąpane są w mieszance magii i zaniedbania. Jakieś drzwi donikąd, droga z nawierzchnią z trzech epok. Ciekawe czy tak też jest w innych miejscach kolejowego świata?
Nigdy nie wierz Googlowi, mówią słowa piosenki. Na mapie jest ulica Bellony, w realu poruszamy się piaszczystą ścieżynką.
Potem, gdzieś za Działyńczyków w Rembertowie a przed granicą Wesołej, jedziemy przez malowniczy lasek. Przez drzewa prześwitują tory prowadzące na Mińsk Mazowiecki.
Wjeżdżamy do Wesołej, spokojnej, miejscami nawet zacisznej.
Może się to nieodwracalnie zamienić. Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zmieniła znany od 30 lat przebieg Wschodniej Obwodnicy Warszawy. Wesołej grozi demolka: obwodnica ma biec przez środek miejscowości, na nasypie, po którym ma jechać ponad 100 tysięcy samochodów na dobę. Droga szybkiego ruchu „uwięzi” tysiące mieszkańców pomiędzy autostradą a linią kolejową. Poprzedni wariant obwodnicy przewidywał poprowadzenie jej w tunelu. Mieszkańcy protestują, ale dzięki rygorowi natychmiastowej wykonalności, GDDKiA nie musi czekać na rozpatrzenie odwołań od decyzji.
Jedziemy w stronę Sulejówka by odwiedzić muzeum Marszałka Piłsudskiego. Cztery lata temu nawiedzaliśmy pomnik jego i jego córek, teraz pora na muzeum. Początkowo nie możemy znaleźć miejsca gdzie mieszkał Piłsudski. Potem okazuje się, że kompleks muzealny, który miał być gotowy w 2018 roku, nadal jest w budowie. Zamknięte muzeum Piłsudskiego w dniu święta Cudu nad Wisłą? ¯\_(ツ)_/¯
W Sulejówku mieszkało wielu polityków mających poważny wpływ na kształt II Rzeczpospolitej. Mijamy Dworek Siedziba, w którym wiele lat mieszkał premier Jędrzej Moraczewski. Zofia, żona Jędrzeja, była jedną z ośmiu kobiet, które jako pierwsze zostały posłankami w 1919 roku. Moraczewska byłą min. członkinią Galicyjskiej Partii Socjaldemokratycznej i Ligi Kobiet Polskich.
Ruszamy w stronę Ossowa, gdzie odbyła się jedna z bitew znanych jako Bitwa Warszawska; w bitwie tej zginął Ignacy Skorupka. Jedziemy po terenie dawnego, a może wciąż działającego poligonu wojskowego. Już tu kiedyś byliśmy, tylko jakby z innej strony. Poruszamy się drogami pożarowymi – Piotrek od lat obiecuje sobie zdobyć ich mapę. Jedziemy drogą numer 52, a potem drogą numer 45 i wreszcie drogą 42 dojeżdżamy do Cmentarza Poległych w Bitwie Warszawskiej. Nie bardzo nam się zgrywają numery dróg w realu z tymi na Googlach, ale kolejny cel osiągamy. Dla pewności pytamy o drogę lokalsów, bo jak się okazuje, poligon jest odwiedzany przez grzybiarzy i amatorów rekreacji.
Przy Cmentarzu ruch, energia, wojsko, służby kościelne, władze samorządowe. Szykuje się poważna impreza – ma być msza polowa pod przewodnictwem biskupa diecezji warszawsko-praskiej. Impreza zacznie się za chwilę, ale widać już pełną gotowość. Poprzednio, gdy tu byliśmy, było spokojnie i kameralnie.
W samym Ossowie też świątecznie, acz bardziej ludycznie. Na boisku stragany, przygotowania do jakiejś wojskowej inscenizacji, wyszynk i wszystko co potrzebne do dobrej zabawy.
W centrum Ossowa wojskowa orkiestra i oficjele gotowi do uroczystości.
Spadamy zanim zaczną grać. Jedziemy w stronę Kobyłki wypasioną drogą, trochę nie pasującą do ogólnego entourage, ale za to posiadającą drogę dla rowerów i uzbrojoną w rząd latarń.
W Kobyłce zastanawiamy się, gdzie by tu wypić, przysługującą nam już od dłuższego czasu, kawę.
Natchnieniem staje się pan jadący na rekonstrukcję, a może uczestnik bitwy, teleportujący się w te okolice.
Zasiadamy w cukierni Bakalia, z zacną kawą, ciachami i drożdżówkami.
Rowerowa biżuteria Piotrka rozrasta się. Kolekcja wzbogaciła się o nowy kolczyk i bransoletkę.
Drogą miedzy Wołominkiem z Zalaskiem jedziemy w stronę Radzymina. Natrafiamy na pomnik poświęcony pamięci powstańców Insurekcji Kościuszkowskiej, dowodzonych przez Szczepana Filsjeana.
W kwietniu 1794 roku mieszkańcy Kobyłki zaatakowali i zdobyli tabor kozacki. Przywódcą zrywu był rzeczony Szczepan, dyrektor manufaktury pasów kontuszowych czyli tzw. persjarni. Wytwórnia pasów kontuszowych tkała pasy jedwabne i złotolite - kontuszowe oraz dla gwardii koronnej. Manufaktura mająca 24 warsztaty tkackie produkowała miesięcznie 60 pasów, które sprzedawały się bardzo dobrze zarówno w kraju, jak i za granicą.
Ze zdziwieniem odkrywamy, że w końcu XVIII wieku Kobyłka była nie tylko ośrodkiem przemysłowym, ale też modną wycieczkową miejscowością dla młodzieży warszawskiej, którą przyciągała karczma usytuowana pośrodku rynku. Żywa działalność przemysłowa i związany z nią rozkwit miejscowości zostały przerwane wybuchem Powstania Kościuszkowskiego.
Mostek na rzece Czarnej przekraczamy z pewną obawą, poinformowani o złym stanien obiektu. Dajemy radę, mostek przetrwał.
Potem natrafiamy na krzyż, który nie jest zbyt częsty na tych katolickich terenach.
Jeszcze chwila i wjeżdżamy do Radzymina – kolejnego bitewnego miejsca. Toczyły się tu chyba najkrwawsze walki w wojnie z bolszewikami. I odepchnięcie Rosjan od Radzymina było punktem zwrotnym tej wojny.
A w Radzyminie zabawa. Trafiamy na zakończenie biegu, w którym także brały udział osoby poruszające się na wózkach. Były nawet nagrody pieniężne za udział w zawodach. Poza tym, w Radzyminie podobnie jak w Ossowie: festyn, wyszynk, inscenizacje.
Trochę zmęczeni festynem, jedziemy w stronę Legionowa. Tak po prawdzie, to jedziemy w kierunku Nieporętu, przez Cegielnię i Wólkę Radzymińską. Pod lasem zaskakują nas nowoczesne bliźniaki. Czyżby jeden właściciel wybudował dla dzieci? A może znajomi korzystali z usług tego samego architekta?
Aby z Nieporętu dojechać do Legionowa, skręcamy w stronę Warszawy. Gdyby jechać konsekwentnie wzdłuż Kanału Królewskiego, wrócilibyśmy tędy do domu. Jedziemy przez Izabelin i Stanisławów Pierwszy. Nieprzypadkowo tak kręcimy się w okolicach Legionowa. Tereny te związane są z oddziałami, które brały udział w Bitwie Warszawskiej. Miedzy innymi pułki z 10. Dywizji Piechoty generała Żeligowskiego walczyły pod Nieporętem, Wólką Radzymińską i Radzyminem. 84. Pułk Strzelców Poleskich, prowadził działania obronne od Serocka do Modlina, 75. Pułk Piechoty walczył pod Zegrzem, a następnie nacierał w kierunku Serocka i Pułtuska.
W pewnej chwili, obok drogi numer 632, pojawia się droga dla rowerów i nie chce zniknąć. Przecieramy oczy i jedziemy. To Gmina Jabłonna tak pięknie zbudowała dojazd do Legionowa. Zresztą nie ona jedna, to wspólna inwestycja okolicznych gmin.
Ten piękny sen musiał się kiedyś skończyć i lądujemy w Legionowie na Zegrzyńskiej. Droga gwałtownie kończy się na samochodowym ścieku biegnącym przez środek miasta.
Tradycje legionowe są namacalnie obecne w Legionowie.
W podziemiach dworca zaś obecny jest bardziej cywilny repertuar i bardziej kolejowy.
W Legionowie też wojują. Na ulicach odbywa się kolejna zrekonstruowana potyczka.
Legionowo nie powala rowerową infrastrukturą. Nie mniej ma swój rower publiczny w postaci Acro Bike. Co prawda Acro Bike pozwala zostawić i pobrać rower z dowolnego miejsca, ale na terenie miasta są wyznaczone punkty postoju. Rowerki te są dostępne także w Warszawie, nakręciliśmy wideo-recenzję, kiedy tylko się pojawiły. Ciekawe czy Acro z Legionowa można zabrać do Warszawy?
Zbieramy się do domu, chcemy wracać pociągiem do Warszawy i potem przeskoczyć ze Wschodniej na Grochów. Jest chwila by obejrzeć nowy rower Piotrka. Piotrek od wielu lat zastanawiał się nad zmianą typu swojej maszyny. Marcinowi zmiany te poszły szybciej. Najpierw przebudował swojego górala tak, by zmienił się w rower niemal miejski. Teraz jeździ na prawdziwym holendrze firmy Batavus. Piotrek ciągle się wahał - wychodził z niego rowerowy konserwatysta. Zdarzyła się jednak okazja – był do kupienia używany rower VSF Fahrradmanufaktur. Trekingowa rama, prawie tej samej geometrii co poprzedni, niemal dwudziestoletni rower Piotrka. Wewnętrzny napęd, ośmiobiegowy Alfine. Tarczowe hamulce, aluminiowa rama. Po prostu Premium Mobilität. Jak na razie Piotrek jest zachwycony.
Wsiadamy w pociąg i opuszczamy bitewne tereny. A w wagonie wielbiciel wieszania roweru na haku. Spotykamy też nowatorskie rozwiązanie transportowe: rower osadzony okrakiem na poręczy.
Po któtkiej podróży jesteśmy w domu.