Ciechanów - tylko piwa czasem brak
Długość trasy: 114 kilometrów.
Brakuje nam czasu, głównie Piotrkowi, by pojechać trochę dalej. Ostatnie nasze wycieczki oscylują wokół tras około 50 kilometrowej długości, dzisiaj zatem coś dłuższego.
Poranek jest mocno rześki i wietrzny, lato jakieś takie lipne. Cóż jednak począć, wybiła 6:00 i pora na jazdę. Mija niemal równo 5 lat, gdy ruszaliśmy w stronę Gdańska by sprawdzić czy jesteśmy w stanie przejechać 300 kilometrów w ciągu 24 godzin. Kierunek dzisiejszej wycieczki pokrywa się z początkiem tamtej trasy. Wybieramy jednak inną drogę, by nie było zbyt nudno. Jedziemy przez Pragę, a potem przez Annopol. Powielamy za to część innej trasy – naszej pierwszej wycieczki opisanej na blogu. Minęło już 8 lat odkąd opisujemy Warszawę i okolice z perspektywy rowerowego siodełka.
Przez furtkę od ulicy Annopol wjeżdżamy na wał nad Kanałem Żerańskim. Furtka ta sama co wtedy, ścieżka jednak jakby bardziej zarośnięta. Może nikomu nie chce się tędy jeździć ani chodzić? Nawierzchnia piaszczysta jak zawsze, chyba nie ma planu jej naprawiać. Jak to jest, że Niemcom chce się robić porządne drogi na wałach wzdłuż wody?
Nad kanałem zawsze jest coś nieoczywistego: budowle, jakieś zbiorniki, malunki.
Na wysokości Kobiałki zmieniamy stronę kanału, teraz jedziemy po jego zachodniej stronie. Na brzegu stoi tablica informująca o budowie gazociągu; to jeszcze nie brzmi groźnie.
Drugi napis brzmi całkiem źle. Nie wiemy czy potraktować to poważnie, czy uznać, że to zaszłość i archiwalne info.
W pobliżu groźnej tablicy jest elegancki plac zabaw, nawet z elementami skate parku.
Pokonujemy strach, trochę też nie wierzymy w groźby i zostawiamy tablicę za sobą. Poza tym pora już na kawę, a najbliższy lokal o tej porze jest w okolicy Zalewu Zegrzyńskiego. Droga wcale nie jest lepsza. Ścieżynka wije się między krzaczorami.
Znajdujemy na drzewie oznaczenie szlaku rowerowego, ale nie wiadomo dokąd prowadzi. Po jakimś czasie droga kończy się na jakimś płocie. Odjeżdżamy od kanału by odbić się znowu od jakiegoś domostwa. Jesteśmy na terenie Osiedla Głogi. Spotkani lokalsi informują, że wzdłuż kanału trwa budowa czegoś, gazociągu?
Zatem wyjeżdżamy na szosę numer 633 do Nieporętu. Jeszcze trochę kręcenia i dojeżdżamy do restauracji innej niż wszystkie. A kawa już czeka.
Rowery, jak wiadomo, są wszędziej, jeden zaplątał się do piotrkowego ucha.
Objeżdżamy Zalew i jedziemy w stronę Wieliszewa. Droga wokół jeziora jest słaba i rowerowo mało przyjemna. Na szczęście ruch jest mały i jazda poboczem jest niezbyt dolegliwa.
Marcin ma wyczulone oko na barwy i tym razem wypatruje znajome kolory ziemi włoskiej – tym razem z napisem ZWL. Gdy wpisać w wyszukiwarkę ZWL to można znaleźć między innymi: Zamiejscowy Wydział Leśny Politechniki Białostockiej, Centrum Kultury w Żyrardowie, Zimbabwean dolar. Hm, co kibice chcą nam powiedzieć?
Nie dojeżdżając do Wieliszewa odbijamy w prawo, w stronę Narwi. Trochę w lasek, trochę przez pole i jesteśmy na wale biegnącym wzdłuż Narwi.
Niestety są tu też samochody. Wciąż nas zadziwia, że podziwianie przyrody zaczyna się od zaatakowania jej blachą, benzyną, hałasem. I ta potrzeba wjechania do dużego pokoju, bo na nóżkach jest za daleko.
Przeprawiamy się przez Narew przy Elektrowni Wodnej w Dębem, a potem przez Popowo i Krzyczki wjeżdżamy do Nasielska. Okoliczności przyrody są sprzyjające i urokliwe.
A w Nasielsku przyroda jakby bardziej rozbuchana. Przybiera postać dwóch perszeronów ciągnących dwóch humanoidów.
Z Nasielska kierujemy się do Ciechanowa, celu wycieczki. Mijamy Świerkowo, Nowe Miasto i Ojrzeń.
Ciechanów wita nas brzydko i tak trochę tu jest.
Nowa część – blokowiskowa, ale też - trochę bez składu umieszczone - domy jednorodzinne urodą nie powalają. Dopiero deptak prowadzący w stronę ratusza wrażenia estetyczne trochę poprawia.
Kilka rzeczy zatrzymało nas w Ciechanowie.
Wielki mural z ciekawie wkomponowanym okienkiem.
Kościuszko wyglądający z krzaków.
Patron miasta będący też patronem Piotrka.
Pomnik Roberta Bartołda – regionalisty i działacza społecznego związanego z Ciechanowem.
Widać w mieście rowerowe akcenty. Natrafiamy na kilka miejsc z kontraruchem.
Zaskakuje nas obecność roweru miejskiego. Rzecz jest dość świeża, bo system pilotażowo ruszył w sierpniu 2018. Zaczynano od czterech stacji, teraz jest ich dziewięć. Rowerów było 32, teraz jest ich prawie trzy razy więcej; są wśród nich tandemy i rowery dla dzieci. Zastanawiamy się, skoro operatorem jest Nextbike, czy moglibyśmy zostawić w Warszawie tutaj wypożyczony rower? Ale to chyba następnym razem, bo dzisiaj zamierzamy wracać pociągiem.
Do dworca PKP na szczęście jest niedaleko z centrum miasta – trochę zwłóczyliśmy jedząc obiad. Sam budynek stacyjny jest ciekawy – to jeden z kompaktowych dworców jakie krajowy przewoźnik postawił między innymi na Mazowszu.
Dworzec jest przystosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami, są pomieszczenia dla osób z małymi dziećmi, jest bankomat oraz stojaki na rowery.
Piotrek o mało nie płaci mandatu na dworcu. Miła pani SOKistka informuje go, że nie miał prawa wejść do kasy z rowerem. Powinien przypiąć rower do stojaka, wejść po bilety i wrócić po rower. Nie przekonują jej tłumaczenia, że zaraz mamy pociąg. Pani jest jednak pokojowo nastawiona i życzy nam dobrej podróży.
Wsiadamy i bez dodatkowych kosztów, po godzinie wysiadamy przy ZOO. Po kilku minutach jesteśmy w swoich domach.