Praga, Prażka, Pragulec
Długość trasy: mało kilometrów.
Piotrek ma takich znajomych, którzy bali się przejeżdżać na drugą – praską stronę Wisły; no cóż, byli z Bielan. To się z czasem zmieniło i wiele osób zaczęło doceniać urok warszawskiej Pragi. Tym bardziej, że II Wojna Światowa z tą częścią miasta obeszła się znacznie lepiej niż z lewobrzeżnymi dzielnicami.
My, pomimo mieszkania na Grochowie (Marcin do niedawna), przez Pragę na ogół przejeżdżaliśmy w pośpiechu – Marcin miał nawet ulubioną trasę przez Most Śląsko-Dąbrowski i obok szpitala Przemienienia Pańskiego. Dzisiaj jednak mamy czas – Praga jest celem wycieczki.
Zaczynamy od skrzyżowania Targowej i Al. Solidarności, kiedyś skrzyżowania Targowej i Świerczewskiego; dawniej Targowej i Aleksandrowskiej. Stoimy i patrzymy na to skrzyżowanie: jest cerkiew, jest gmach dyrekcji PKP, jest Dworzec Warszawa Wileńska (w zasadzie peroniki skryte w galerii handlowej Wileńska), jest poczta.
Nie ma pomnika czterech śpiących – oficjalna nazwa Pomnik Braterstwa Broni. Formalnie został usunięty, bo kolidował z wejściem do stacji metra. W rzeczywistości padł ofiarą dekomunizacyjnego zacietrzewiania. Pomnik czcił wspólną walkę żołnierzy polskich i radzieckich podczas II Wojny Światowej. Na polskich ziemiach zginęło około 600 tysięcy Rosjan. Niezależnie od oceny roli armii radzieckiej, szkoda, że dość łatwo zapomniano o ich śmierci – młodych i starszych ludzi, którzy walczyli z Niemcami. Dla Piotrka ten pomnik to kawałek dzieciństwa – stały element krajobrazu, punkt orientacyjny, zarazem ironiczny komentarz praskiej ulicy.
Poczta przy Targowej powstała co prawda w 1946 roku, ale według przedwojennego projektu Szanajcy i Lacherta. Ten niesamowity architektoniczny duet przed 1939 zaprojektował wiele awangardowych budynków, w tym wille na Saskiej Kępie. A sam Lachert był projektantem Muranowa.
Obok poczty jest Liceum im. Władysława IV – praska szkoła działająca w tym miejscu od początków XX wieku. Janusz Korczak jest absolwentem tej szkoły, gdy była jeszcze męskim gimnazjum. Dziewczyny zaczęły się tu uczyć w 1955 roku. Władek jest na trzecim miejscu w rankingu warszawskich liceów.
Naprzeciw liceum jest cerkiew Marii Magdaleny. To Piotrkowi dobrze znane miejsce, bywał tu z babcią i mamą. Cebulaste kopuły dziewiętnastowiecznej świątyni są jednym z symboli Pragi.
W budynku na terenie należącym do cerkwi, przy ulicy Cyryla i Metodego znajdował się komisariat policji. Znane było powiedzenie: Cyryl jak Cyryl, ale te metody… Placówka ta w czasach PRL uważana była za najbrutalniejszą komendę milicji w Warszawie; wcześniej była siedzibą jednostek Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie do 1956 roku więziono i katowano przeciwników panującego ustroju. W 2010 roku Policja zwróciła budynek prawowitym właścicielom.
Zaraz obok cerkwi, miedzy ulicami Cyryla i Metodego, Jagiellońską, Ratuszową i Targową, jest Osiedle Praga 1. Osiedle, wybudowane na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX wieku, zaprojektowali Helena i Szymon Syrkusowie. Architektoniczne małżeństwo przed II Wojną Światową współpracowało z Szanajcą i Lachertem w awangardowej grupie architektonicznej Praesens. Na osiedle składają się dwa typy budynków: galeriowiec i klatkowiec. Zastosowano ciekawe rozwiązania architektoniczne: domy wznoszą się na słupach, partery są cofnięte, wzdłuż budynków ciągną się galerie, z których wchodzi się do mieszkań.
Podobne osiedle Syrkusowie zaprojektowali na Kole. Obie realizacje nawiązują do przedwojennego modernizmu i funkcjonalizmu i nie miały nic wspólnego z obowiązującym już wtedy realizmem socjalistycznym. Wiele informacji o praskiej architekturze znaleźliśmy w publikacji "PRA. Ilustrowany atlas architektury Pragi". To część serii o warszawskiej architekturze wydawanej przez Centrum Architektury.
Po drugiej stronie Jagiellońskiej jest kościół Matki Bożej Loretańskiej. Świątynia, będąca dawniej kaplicą, to najstarszy budynek Pragi. Przetrwała napoleońską akcję fortyfikacyjną z początków XIX wieku (wyburzanie budynków pod budowę umocnień), podobno dzięki protestowi prażan.
Śmiejemy się, że więcej dzisiaj zsiadania z roweru niż samej jazdy. Mimo niewielkiego terenu po jakim się poruszamy, robienie tej wycieczki na piechotę byłoby jednak uciążliwe i czasochłonne. Znowu rower okazuje się idealnym środkiem lokomocji.
Wsiadamy zatem na rowery i pedałujemy kawałeczek na Jagiellońską, do Teatru Baj. Teraz jest pięknie odremontowany, do niedawna był burą bryłą. Jaki to jest wielki budynek. Kiedyś to wychowawcza instytucja imienia Michała Bergsona. Od ulicy była ochronka dla dzieci, świetlica z jadalnią i salą zabaw, oraz szkoła dla 550 dzieci.
Od strony Kłopotowskiego ulokowana była mykwa, rytualna łaźnia działająca do początków II Wojny Światowej, Po wojnie miał tu siedzibę Centralny Komitet Żydów w Polsce. Tu też była żydowska szkoła podstawowa i koszerna jatka.
Skoro jest mykwa, to musiała być też bóżnica. Ale jej właśnie nie ma, choć przetrwała wojnę jak zakład Bergsonów i łaźnia. Synagogę, powstałą w latach czterdziestych XIX wieku, Niemcy zdewastowali i urządzili w niej odwszalnię. Po wojnie budynek zaadaptowano na potrzeby radzieckiego szpitala wojskowego. W 1961 władze miasta nakazały zburzyć bożnicę, uzasadniając decyzję fatalnym stanem budowli. (Wikipedia).
A gdy się tak trochę wychylić z Kłopotowskiego, to po przekątnej pojawia się zwieńczona wieżyczką kamienica. Dumnie stercząca iglica podkreśla narożnik Ząbkowskiej i Targowej. Kamienica Tychońskiego i Szejna powstała w roku wybuchu I Wojny Światowej, a na dole od lat pięćdziesiątych działa Bar Ząbkowski, w którym Piotrek jada od czasu do czasu. Poza mięsną klasyką, są też dania wegetariańskie. A blisko wejścia jest odtworzona scena z Misia Barei – stolik z aluminiowymi talerzami przytwierdzonymi do blatów stołów i łyżkami na łańcuchach.
Cofamy się Kłopotowskiego w stronę Wisły. Na rogu Okrzei i Jagiellońskiej, vis a vis tęczowego urzędu skarbowego, jest potężna Kamienica pod Sowami. Zatrzymujemy się by poszukać rzeczonych ptaków. I nie tylko ich: z opisów budynku wynika, że mamy prawo spodziewać się medalionów z nietoperzami oraz płaskorzeźb gryfów. No cóż, sowy majaczą nad oknem mansardy (a właściwie tego, co nią było przed nadbudową), ale pozostałych niebożątek nie widać. Widać jednak, że kamienica odzyskała blask. Ta renowacja pokazuje jak wyglądało centrum Pragi na początku XX wieku.
Na Kłopotowskiego, pod numerem 11, są zabudowania dawnej fabryki maszyn i kamieni młyńskich Oskara Hartwiga i Gustawa Łęgiewskiego. Firma powstała około 1900 roku i poza kamieniami do mielenia mąki produkowała także urządzenia wykorzystywane w młynach. Teraz to kameralne osiedle mieszkaniowe z lokalami użytkowymi.
U wylotu Kłopotowskiego na Wisłę jest dawna komora wodna - punkt poboru opłat za wjazd na most łyżwowy ulokowany między ul. Brukową (Kłopotowskiego) i Bednarską. Projekt budynku przypisuje się Corazziemu.
Fronton budynku ma „wodne” zdobienia; widać Neptuna i delfiny. Teraz jest tu urząd stanu cywilnego.
Niedaleko, przy Sierakowskiego 7, jest dawny żydowski dom akademicki. To kolejny znak, jak kultura żydowska formowała Pragę i historię Warszawy.
Budynek pełniący funkcję bursy dla żydowskich studentów, powstał z funduszy Stowarzyszenia Pomocy Studentom Żydowskim, a parcelę na ten cel ofiarowali żydowscy kupcy i przemysłowcy Pragi. Gmach mieścił 147 pokoi mieszkalnych z umywalkami, natryskami i toaletami. Znajdowały się w nim także między innymi sala gimnastyczna, czytelnia, biblioteka, pokoje do gier rozrywkowych, pokoje do przyjmowania odwiedzin, izba chorych z gabinetem lekarskim, łazienki, fryzjernia, ciemnia fotograficzna, sala odczytowa. W domu mieszkało około 300 studentów, wśród nich Menachem Begin, student Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, w latach 1977–1983 premier Izraela. (Wikipedia)
Rzucamy okiem na Port Praski. Za chwilę dosłownie nic nie zostanie z jego pierwotnej funkcji. Tu może najbardziej widać jakie przeobrażenie przechodzi Praga. Powstaje wielkie osiedle, w planie jest część biurowa, znikają resztki poprzemysłowej i mieszkaniowej zabudowy. Już żadna barka nie zacumuje w porcie.
Po przeciwnej stronie Jagiellońskiej jest remiza strażacka. To najstarsze w Polsce budynki zaprojektowane dla straży pożarnej i wciąż przez nią używane. Kamień węgielny pod budynek położył w 1875 roku prezydent Sokrat Starynkiewicz, któremu Warszawa zawdzięcza między innymi: system kanalizacji, Filtry, uruchomienie sieci telefonicznej, budowę nowej gazowni na Woli.
Dreptanie trochę nas nuży, zatem dla odmiany robimy króciutki rowerowy spacerek w stronę Ronda Starzyńskiego – drugiego najbardziej zasłużonego dla Warszawy prezydenta. Chcemy zobaczyć czy jest już drożne przejście do cmentarza cholerycznego. To najbardziej tajemnicza i najbardziej ukryta warszawska nekropolia. Spoczywają tu zwłoki ofiar epidemii cholery, która nawiedziła Warszawę w latach siedemdziesiątych XIX wieku. Potrzebowaliśmy trzech wycieczek by znaleźć to miejsce. Teraz nie możemy się nadziwić jak łatwo tu trafić. Wystarczy odejść parę kroków od przystanku Namysłowska przy Starzyńskiego i wspiąć się na nasyp kolejowy. Chyba dwa lata temu wybudowano tunel pod linią kolejową, miała być wyznaczona droga prowadząca do cmentarza. Jednak nadal przejście nie działa – witają nas podwójne kraty.
Wracamy z powrotem w okolice Targowej. Między Inżynierską a Targową mieszczą się składy Wróblewskiego. Składy były tu zawsze. Na początku XX wieku był tu skład mebli, po II Wojnie Światowej skład mienia opuszczonego, potem składy firm Jubiler i Moda Polska. A potem stare budynki stały się schronieniem, miejscem tworzenia, azylem dla nowej polskiej sztuki. Pracownie otworzyli tu między innymi: Katarzyna Górna i Katarzyna Kozyra, Paweł Althamer, Waldemar Mazurek i Grzegorz Matusik. Budynki w zasadzie przetrwały w stanie nienaruszonym od początków XX wieku. Niestety zniszczeniu uległa jedna z kamienic podczas pożaru klubu Sen Pszczoły.
Naprzeciwko składów Wróblewskiego mieści się Dom pod Syreną. Stąd w 1866 roku wyruszył na ulice Warszawy pierwszy tramwaj konny. Trasa wiodła między Dworcem Wiedeńskim (stał na rogu Alei Jerozolimskich i Marszałkowskiej), Dworcem Petersburskim (obecnym Dworcem Wileńskim) i nowo zbudowanym Dworcem Terespolskim (Dworcem Wschodnim). Potem była tu zajezdnia autobusowa.
Zbieramy się powoli do domu. Jeszcze skok na Stolarską gdzie mieściła się Warszawska Piekarnia Mechaniczna. Charakterystyczny budynek z dwoma kominami i mieszkalną oficyną powstał na początku XX wieku. Podobno wielki piec potrzebował 48 godzin na rozpalenie; chleb wypiekano w nim do 2010 roku.
Na pobliskiej Szwedzkiej mijamy Zakłady Przemysłu Tłuszczowego. W okresie międzywojennym produkowano tu słynne mydło Biały Jeleń. Po II Wojnie mieściła się tu Pollena-Uroda. Teraz powstaje osiedle mieszkaniowe – powszechna na Pradze praktyka zmieniająca funkcje przemysłowe na mieszkalne. Kiedyś trudno będzie uwierzyć, że ta cześć Warszawy miała industrialny charakter.
Jedziemy powoli w stronę Dworca Wschodniego. Skręcamy na Kawęczyńską do zajezdni tramwajowej. Tym razem tramwajów elektrycznych, które wyjechały ma ulice Warszawy ponad czterdzieści lat po uruchomieniu zajezdni tramwajów konnych. Remiza tramwajowa, jak się ładnie mówi, została oddana do użytku w marcu 1925 roku. Była to największa zajezdnia w przedwojennej Warszawie. Obok hal tramwajowych postawiono budynek administracyjno–mieszkalny.
Kończymy wycieczkę na Dworcu Terespolskim. Stoi taki niepozorny ogryzek obok torów Dworca Wschodniego. Trudno uwierzyć, że kiedyś był to piętrowy budynek, z głównym wejściem podkreślonym balkonem, z oddzielnymi kasami dla każdej z klas, z poczekalniami i bufetem.
Żegnamy się pod Dworcem Wschodnim.