Veturilo 2023

Długość trasy: 30 kilometrów (w tym 26 rowerami Veturilo).

Było do przewidzenia, że sprawdzimy jak mają się sprawy z warszawskim rowerem publicznym. Dzisiaj jest ten dzień, jeździmy na Veturilo, a przy okazji trochę popatrujemy na miasto.

Na miejsce startu wybieramy stację na Powiślu, na wprost Centrum Nauki Kopernik i niemal przy ścianie Elektrowni.

zdjęcie zdjęcie

Rowery w większości stoją poza stojakami, ciekawe z jakiego powodu?

zdjęcie

Na ścianie dawnego budynku elektrowni można przeczytać informację o pojeździe pancernym „Kubuś”, zbudowanym podczas Powstania Warszawskiego. Kiedyś „Kubusia” można było obejrzeć w parku przy Muzeum Wojska Polskiego.

zdjęcie

Spotkana przy stacji dziewczyna dzieli się wrażeniami z jazdy. Mówi, że rowery OK, nic nie odpada, jeździ się przyjemnie i lekko. Zostawiamy nasze maszyny legalnie przypięte do stojaków przy stacji. Piotrek czasem wykorzystywał w taki sposób stojaki Veturilo, ale teraz nie ma obawy o brak legalności. Z zapowiedzi nowej odsłony systemu wynika, że stojaki zostaną już w Warszawie, niezależnie od tego, co zmieni się w temacie rowerów.

zdjęcie

Marcin wypożycza na swoje konto dwa rowery i ruszamy. Pierwsze wrażenia są dobre: wygodne siodło, płynnie zmieniające się biegi, lekko chodzące pedały. Jedziemy w stronę Mariensztatu – to pierwsza po drodze stacja. Stacja, tak jak sam plac, jest kameralna. Spokojnie tu i kilka rowerów czeka na chętnych. Tym razem rowery stoją przy stojakach.

zdjęcie

Ruszamy wzdłuż Wisłostrady. Poniżej ogrodów Zamku Królewskiego spotykamy dwóch panów: to Stefan Starzyński i Julian Kulski. Starzyński – wiadomo, prezydent naszego miasta w momencie wybuchu II wojny światowej. Kulski to jego przyjaciel i towarzysz broni. Razem walczyli w Legionach, a potem w wojnie 1920 roku. Kulski miał absolutnie fantastyczny życiorys. Był wiceprezydentem w gabinecie Starzyńskiego. Podczas okupacji niemieckiej, za zgodą rządu polskiego w Londynie, pełnił funkcję komisarycznego burmistrza, aż do wybuchu Powstania Warszawskiego. W latach 1945-1946 pracował dla Archiwum Miejskiego w Warszawie. W latach 1946-1947 był kierownikiem oddziałów w Gdyni, Gdańsku i Elblągu Międzynarodowej Ekspedytury C. Hartwig. Od 1951 do 1959 był dyrektorem w Dyrekcji Budowy Osiedli Robotniczych (od 1946 wicedyrektorem stołecznej Dyrekcji Osiedli Robotniczych).

zdjęcie zdjęcie

Przejeżdżamy pod Wisłostradą i jedziemy wzdłuż Wisły, a potem kameralnym przejazdem obok Spójni.

zdjęcie zdjęcie

Wciskamy się na Most Grota, by sprawdzić jak Veturilo radzi sobie w prawobrzeżnej Warszawie. I niespodziewane widoki i odkrycia nas czekają, jak to zwykle bywa na Nieoczywistych Wycieczkach. Najpierw zatrzymuje nas panorama lewego brzegu miasta.

zdjęcie

Potem parkingowy ugór daje nam oddech.

zdjęcie

Na koniec, na śmietnisku, porzucony, dumny niegdyś znak Fabryki Samochodów Osobowych.

zdjęcie

Po chwili jazdy widać Bródno. Trochę nas niepokoi ostrzeżenie o upadkach. Brakuje nam wyobraźni, by zwizualizować sobie upadki pomiędzy jezdniami Mostu Grota.

zdjęcie zdjęcie

A z wiaduktów mostu można popatrzeć na zawsze zachwycający industrial.

zdjęcie zdjęcie

Bródno zabudowuje się na potęgę. Domy stoją coraz bliżej torów. Dzielnica przeżywa kolejny okres rozwoju. Najpierw czasy budowy Kolei Nadwiślańskiej w XIX wieku. Potem czas powstawania blokowisk w latach siedemdziesiątych XX wieku.

A teraz, deweloperskie szaleństwo zabudowy każdego skrawka terenu. Każdy wiek ma dla Bródna inne pomysły.

zdjęcie zdjęcie

Zatrzymujemy się przy stacji na rogu Wysockiego i Matki Teresy, by podnieść upadłe anioły. Ktoś je ostro potraktował.

zdjęcie

Widzimy tu pierwszy w sezonie tandem. Kiedyś urządziliśmy sobie wycieczkę podwójnym rowerem od Veturilo.

zdjęcie

Mijamy cmentarze: katolicki i żydowski i dojeżdżamy do Ronda Żaba. Tu też jest stacja roweru publicznego. Mijamy rondo i skręcamy w Stefana Starzyńskiego, a potem wzdłuż ZOO jedziemy Jagiellońską. Przy Ratuszowej mijamy kolejną stację. A przy Stadionie Narodowym zatrzymujemy się przy skrzydlatej stacji przy metrze.

zdjęcie zdjęcie

Drugi raz dzisiaj zjeżdżamy nad Wisłę, tym razem po „dzikiej stronie”.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Na wysokości Cypla Czerniakowskiego skręcamy w uliczki Saskiej Kępy.

Na skrzyżowaniu Brukselskiej i Paryskiej, obok PROMu Kultury umiejscowiona jest kolejna stacja. Ta dla odmiany zapewnia dbałość o edukację w różnych dziedzinach sztuki.

zdjęcie zdjęcie

Obok veturilowych stojaków, zamontowano tu także słupko-stojaki. Jest ich sporo na Saskiej Kępie; lubimy tę ich podwójną funkcję.

zdjęcie

Przeskakujemy na drugą stronę Wisły przez Most Łazienkowski. Cudnie, że jest kładka rowerowa pod mostem. A pamiętamy ile było gadania, że to niepotrzebne, ludzie nie jeżdżą. Jak mówi stare rowerowe porzekadło: jest infrastruktura, są rowerzystki. Na Cyplu jest kolejna stacja. Będzie popularna latem, bo ruch tu jest spory: dużo knajpek, spacerowiczów, przystań (prawdziwego) promu.

zdjęcie

Znowu nad Wisłą, wracamy pod Elektrownię. Przejechaliśmy na Veturilo 26 kilometrów, choć zwykle ludzie używają roweru publicznego na krótsze dystanse. Jeździło się nam dobrze, dość lekko, bez żadnych usterek. Rowery są nowe, estetyczne. Jednak chętnie się przesiadamy na własne maszyny. Przy zwracaniu rowerów przykra niespodzianka: za jeden naliczono Marcinowi karę 15 złotych za zwrot poza stacją. Oba postawiliśmy obok siebie przy stojakach. Jeden dobrze, drugi źle. Po telefonicznej reklamacji Marcin uzyskał zwrot pieniędzy. Miła pani powiedziała mu, że zostawił rower w Wiśle – tak precyzyjnie działają veturilowe GPSy. Piotrek nadal nie może aktywować swojego konta mimo posiadania na nim 50 złotych. Po kilku wymianach mailowych i tej samej radzie – proszę dokonać migracji, Piotrek na razie odpuścił korzystanie z Veturilo. Obie te sytuacje nie budują zbyt wielkiego poczucia bezpieczeństwa. A w sytuacji osób gorzej radzących sobie z elektroniką, pewnie zaskutkują rezygnacją z usługi.

Na koniec kilka uwag natury technicznej.

Rowery są zbudowane nieco inaczej niż zeszłoroczny model, choć to ewolucja, nie rewolucja. Największą zmianą jaka zauważyliśmy jest tylny hamulec – klamka zamiast torpedo. Nadal jest to trójbiegówka z przerzutką w piaście.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Przebudowano nieco ramę, przez co trudniej będzie wozić drugą osobę „na bagażniku”.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Na tylnym kole jest za to masywna blokada koła, tak zwany o-lock. Jest to ważny element w nowym sposobie wypożyczania.

zdjęcie zdjęcie

Stacje nie mają żadnych elementów fizycznie blokujących rowery, które po prostu stoją w wyznaczonych obszarach, w pobliżu zwyczajnych stojaków u-kształtnych. Do stojaków można przypinać cywilne jednoślady. Obszary da się rozpoznać po stojących obok totemach.

Wypożyczenie polega na zeskanowaniu aplikacją QR-kodu z roweru, co odblokowuje koło. Trwa to kilkanaście sekund i od razu można jechać.

Kiedy dojedziemy – wystarczy zamknąć blokadę, aby zwrócić rower. W aplikacji od razu widać powiadomienie. Ważną kwestią jest to, gdzie odstawimy rower. Jeśli znajdzie się poza stacją, z konta zostanie pobrana kara: 15 złotych. Jeśli znajdziemy jakiś poza stacją i go odprowadzimy – wpływa nam nagroda: 5 złotych. Taki sposób działania niestety likwiduje możliwość zaparkowania, na przykład przed sklepem. W takim przypadku dostaniemy karę, a każdy może nam ten pozostawiony rower zabrać.

Mamy tylko nadzieję, że problemy z kontami i działaniem GPSu, to choroby wieku dziecięcego.


Mariensztat Stefan Starzyński Julian Kulski Wisła FSO Bródno PROM Kultury Saska Kępa Cypel Czerniakowski Elektrownia Veturilo