Wołyń i Siekierki
Długość trasy: 39 kilometrów.
Druga w historii NWR popołudniowa wycieczka. Nie pamiętamy kiedy ostatnio tak leniwie kręciliśmy. I jeszcze schyłek lata dodaje barw melancholii tej nienerwowej, ale momentami smutnej podróży.
Jagiellońską przez Pragę i Mostem Gdańskim przez Wisłę - jedziemy. Mijamy Park Traugutta i Park Kusocińskiego, przejeżdżamy mimo Masztu Wolności na Rondzie Babka (zwanym teraz dla konspiracji Rondem Zgrupowania AK „Radosław”) i Popiełuszki dojeżdżamy w pobliże Hali Marymonckiej. Gdańską z górki na pazurki i potem trochę w górę na wzgórze Marii. Marie Mont czyli Góra Marii dała imię całkiem dużemu fragmentowi Żoliborza. A literalnie na Górze król Jan III Sobieski zbudował letnią rezydencję dla królowej Marysieńki. Na fundamentach pałacyku stoi dziś kościół pod wezwaniem Matki Bożej Królowej Polski; u jego podnóża rozciąga się Park Kaskada, będący pozostałościami parku pałacowego.
Kręcimy się wokół ulic: Dembińskiego, Twardowskiego, Rymkiewicza, Marii Kazimiery. Małe domki, niskie bloki – cisza, spokój, sielskość.
Pod numerem jeden przy Marii Kazimiery, ledwie od kilku miesięcy, patrzy na Marymont David Bowie. Pomysłodawcą muralu jest Stowarzyszenie Stacja Muranów. Bowie, będąc w latach siedemdziesiątych przejazdem w Warszawie, podobno kupił na placu Wilsona płytę Zespołu "Śląsk". Z tej inspiracji miał powstać kawałek „Warszawa” z płyty „Low”. Piotrek lubi Bowiego, więc mural ciepło mu się kojarzy. Tablica na Drużbackiej przypomina o żeńskich początkach polskiej literatury.
Pod numerem 21 przy Rymkiewicza stoi damskie popiersie. Tajemnicze, niepodpisane. W dodatku obok znajdujemy jakby resztki muru. Kto zacz został tak uhonorowany?
Poruszamy się wzdłuż jezdni Armii Krajowej. W cieniu drogi ekspresowej umiejscowiono Skwer Wołyński. To grupa kilku monumentów związanych w Wołyniem z okresu II Wojny Światowej. Od lat 90-tych, co dziesięć lat przybywa kolejny pomnik. Zielony skwer idealny do wypoczynku i pomniki przywołujące obrazy kaskad krwi.
Mijamy Park Kaskada i ruszamy w stronę placu Wilsona. Krasińskiego zjeżdżamy do Wybrzeża Gdyńskiego i jesteśmy nad Wisłą. A nad wodą, jak to nad wodą: żurawie, widoki, promy i globusy.
Nieco denerwującym objazdem (zdania są podzielone: Piotrek jest zadowolony, że w ogóle jest; Marcin krzywi się na jakość rozwiązania, uznając, że wytyczenie objazdu jest rzeczą oczywistą), bo nadal budują wiślane bulwary, dojeżdżamy do Syrenki obok mostu Świętokrzyskiego. Można tu zjeść i napić się, ale też zreperować rower, poskakać na muldach i pokręcić na mini-torze.
Jedziemy w stronę Siekierek i na chwilę zatrzymujemy się przy Porcie Czerniakowskim. Tu pełna rozpierducha. Prawie nic nie zostało z rzecznej stoczni Maurycego Fajansa, o której zabytkowe pozostałości dbał Przemek Pasek i Ja Wisła. Niestety nie pozostał kamień na kamieniu.
W Porcie przycumowane są pływające domy. Może i u nas, jak w Holandii, przyjmie się na większą skalę ta recepta na mieszkaniowy głód?
Czerniakowską dojeżdżamy do Bartyckiej i potem skręcamy w Gościniec. Jedziemy w stronę Wisły drogą dla rowerów i wjeżdżamy na Wał Zawadowski. Drogę dla rowerów przecina tu ulica, która z jednej strony prowadzi do piaskarni, a z drugiej do osadnika wody pitnej będącego w gestii MPWiK. Ruch rowerowy jest tu duży, bo to w tym rejonie jedyna trasa rowerowa wschód – zachód. Samochodów, w porównaniu z rowerami,jeździ niewiele, ale jak już, to są to najczęściej ciężarówki pełne piasku. Sukcesem było postawienie tu znaku „stop” (co prawda tylko z jednej strony) i zwiększenie bezpieczeństwa rowerzystów. Teraz słyszymy, że jest pomysł by ruch rowerowy spowolnić za pomocą jakichś ślimaków, bo przecież samochody muszą jeździć. Ciągle ktoś nam przypomina, że Warszawa to miasto głównie dla samochodów.
Prze Most Siekierkowski przedostajemy się na drugą stronę Wisły i jedziemy w stronę Gocławia. Po przejechaniu Wału Miedzeszyńskiego, przez plac Szembeka, zmierzamy w stronę domu.