Elsnerów Bardowskiego, Anin Poprzecznej
Długość trasy: 40 kilometrów.
Wycieczka z serii „gdzie jeszcze nie byliśmy?” Marcin mówi, że nęci go Elsnerów, Piotrek dawno nie był w Aninie. Łączymy te potrzeby i zwiedzamy zimową Warszawę.
Ruszamy w stronę Dworca Wschodniego, przeskakujemy tunelem i już jesteśmy na Pradze. Potem starym odcinkiem Radzymińskiej przejeżdżamy przez Szmulowiznę, skok w Naczelnikowską i już witamy się z Targówkiem Przemysłowym. Na rogu Naczelnikowskiej i Księcia Ziemowita (ulica nazwana na cześć księcia mazowieckiego Ziemowita III żyjącego w XIV wieku) zatrzymuje nas kapliczka, nie tak wiekowa jak rzeczony książę, ale mająca już swoje lata.
Jeździmy Księcia Ziemowita dość często, ale jakoś nigdy nie zwolniliśmy, nie pokręciliśmy się po okolicznych uliczkach. Dzisiaj odbijamy i skręcamy w Chemiczną, potem w Rybieńską i Siarczaną. W okolicy jest jeszcze Hutnicza i Szklana. Nazwy brzmią przemysłowo, czyli są jak najbardziej na miejscu na Targówku Przemysłowym. Dzisiaj jednak trudno nam zobaczyć tu „przemysł”. W okolicy są głównie stalowe hale – może coś w nich produkują? Na Siarczanej spotykamy budynek zupełnie „nie przemysłowy”. To ruiny okazałej willi, być może jakiegoś fabrykanta.
Zaraz obok jest drewniany dom z ładną werandą i trochę dalej murowany budynek, chyba pierwotnie przeznaczony na robotnicze mieszkania. Jak często zdarzało nam się już widzieć, są w Warszawie miejsca wyjęte wprost z XIX wieku – do dzisiaj prawie nie zmienione.
Obok buduje się Trasa Świętokrzyska, która, choć udrożni połączenia z innymi dzielnicami, zmieni krajobraz już na zawsze.
Trochę dalej, na Ziemowita, płot Kościoła Zmartwychwstania Pańskiego zamienił się w galerię zdjęć. Wyjaśnia się historia willi, którą przed chwilą widzieliśmy i innych okolicznych budynków. Targówek ODNOWA - to wystawa uczestników warsztatów fotograficznych, które odbyły się w klubie sąsiedzkim Cafe Sąsiad. Na wystawie pokazywane są stare zdjęcia w połączeniu z fotografiami wykonanymi przez uczestników warsztatów. Stare zdjęcia nakładane są na współczesne kadry. To swoisty spacer po Targówku Fabrycznym, niestety prawie już nie istniejącym w kształcie obecnym.
Na terenie parafii chyba się sporo dzieje, sądząc po ogłoszeniach i tabliczkach rozlicznych instytucji mających siedzibę na terenie plebanii. Jest tu między innymi przedszkole, szkoła integracyjna i Stowarzyszenie Dzieci Targówka. Oczywiście są też tragiczne ślady okupacji niemieckiej – nie mieliśmy pojęcia, że kilka tysięcy mieszkańców Targówka zostało wywiezionych do obozów koncentracyjnych.
Jedziemy dalej wzdłuż Ziemowita; mijamy Rzeczną, Bukowiecką i Kanał Bródnowski. I tu, na linii kanału, jest granica Elsnerowa. W XIX wieku te tereny dzierżawi Józef Elsner. Po upadku Powstania Listopadowego majątek legł w ruinie. Elsner starał się o zapisanie terenów, które dzierżawił. Napisał oratorium pasyjne Męka Pana Naszego Jezusa Chrystusa i zadedykował je carowi Mikołajowi I. W nagrodę otrzymał Elsnerów na własność.
Ziemowita przechodzi w Swojską, a potem w Janowiecką. Swojska i Janowiecka dzielą dzisiaj Elsnerów na dwa różne światy. Po jednej stronie jest osiedle Wilno, już w dużej części zasiedlone i wciąż jeszcze budowane. Po drugiej są ogródki pracownicze (na których działkę miał dziadek Piotrka), nieużytki, podmokłe tereny dawnej Olszynki Grochowskiej.
Ze Swojskiej skręcamy w Bardowskiego, mijamy pętlę autobusową Elsnerów i otwiera się nam widok na Zalew Bardowskiego i komin Elektrociepłowni Kawęczyn. Kto to jest ten Bardowski? A to rosyjski rewolucjonista współpracujący z Socjalno-Rewolucyjną Partią Proletariat, założoną przez Ludwika Waryńskiego. Za tę działalność Bardowskiego stracono na stokach Cytadeli Warszawskiej.
Zupełnie nie spodziewaliśmy się tego, co tu zobaczyliśmy. Zalew to regularne kąpielisko: z plażą, natryskami, letnią kawiarenką. A poza tym jest wieża widokowa, plac zabaw i przyrządy do ćwiczeń. Obiecujemy sobie wybrać się tu latem.
Majaczy nam we mgle komin Kawęczyna i w tamtą stronę ruszamy. Zawierzamy swój los, zaznaczonej na mapie, ulicy Skorpiona. Szybko się okazuje, że to nie ulica, a raczej grobla pośród mokradeł. Brodzimy w błocie, przeskakujemy przez powalone pnie i taplamy się w śniegu. Momentami raczej pchamy rowery niż jedziemy.
Docieramy do Gwarków – też raczej nie ulicy. Podziwiamy artefakt zdobniczy w postaci rurociągu, który jak brama zachęca do ruchu ku elektrociepłowni. Przy Gwarków stoi kapliczka zdobiona kolorowymi cegłami - z takich wykonano pobliską willę Granzowa. A przy wylocie tej niby ulicy na Chełmżyńską, możemy podziwiać elektrociepłownię w całej okazałości.
Chełmżyńską przecinamy Strażacka i mamy nadzieję zobaczyć odbudowaną Willę Granzowa. Gdy byliśmy tu ostatnim razem dwa lata temu, z willi nic w zasadzie nie zostało – i to wszystko za zgodą konserwatora zabytków. Teraz jest jeszcze gorzej – o ile może być gorzej. Budynku nadal nie ma, jest za to plac do wynajęcia.
Chełmżyńską, Stelmacha i Szeroką docieramy w okolice Marsa. Przecinamy ją i jedziemy w stronę Korkowej. Potem skręcamy w Kościuszkowców (dawniej Śnieżki) i zatrzymujemy się przy cmentarzu wojennym. Piotrek pamięta to miejsce z głębokiego dzieciństwa gdy jeszcze mieszkał na Marysinie Wawerskim. Cmentarz jest wojenny, ale też integracyjny i z definicji równościowy. Leżą tu żołnierze polegli podczas Kampanii Wrześniowej. Także ofiary pierwszej masowej egzekucji w Warszawie – w grudniu 1939 roku. Spoczywają tu podchorążowie Armii Krajowej - harcerze Szarych Szeregów, ale też pochowano tu żołnierzy polskich i radzieckich poległych w walkach podczas wyzwalania Pragi.
Z Kościuszkowców jest już rzut beretem do Anina z jego bogactwem Poprzecznych z nazwy ulic. Jeździmy sobie tymi uliczkami – a jest ich dwanaście w trójkącie ulic: Widoczna, Kajki, Czecha. Przy V Poprzecznej i Trawiastej stoi okazały świdermajer i jest także Gospoda do Syta, w której zamierzamy stanąć na popas.
Gospoda do Syta jest lokalną restauracją odwołującą się do historii Anina i działa w tym miejscu prawie 60 lat. Można tu znaleźć książki o tym terenie i pamiątki związane z tą częścią Wawra. Jedzenie jest całkiem przyzwoite, więc pobyt tu uznajemy za udany.
Ruszamy w stronę Żegańskiej. Po drodze, gdzieś w okolicach X Poprzecznej trafiamy na kolejny świdermajer. Potem przemykamy obok centrum handlowego, które powstało na terenach dawnej fabryki Szpotańskiego. Ale nie zachwyca nas, mimo zachowania fasad starych hal fabrycznych. No i potem przez ogromy tunel Żegańska-Zwoleńska biegnący pod torami na Otwock. I po co ten tunel ma tyle pasów? Wszystko tu jest za duże.
Zwoleńską jedziemy do Traktu Lubelskiego, a potem Skalnicową do Wału Miedzeszyńskiego. Dym z komina siekierkowskiej elektrociepłowni układa się w serduszko.
Z tyłu zostawiamy Zerzeń z jego kościelna wieżą.
Jedziemy nienerwowo przez Zbytki, najpierw Jeziorową, a potem Bronowską.
A potem znowu wzdłuż Wału Miedzeszyńskiego, schowani za ekranami dźwiękoszczelnymi. I świat tu też trochę schowany i pomieszany: stare małe domki i pogrodzone osiedla nowych domów wrzucone w szczere pole. Potem przecinamy Trasę Siekierkowską i Umińskiego jedziemy przez Gocław. Za Balatonem skręcamy w stronę Poligonowej. Znowu trochę starego Grochowa zmieszanego z nowoczesnymi apartamentowcami. Jeszcze przejazd przez Grenadierów i wracamy do domu.