Krajobraz po bitwie
Długość trasy: 64 kilometry.
Truizmem jest mówić, że Warszawa się zmienia. Jednak nie jest banalne, jak spowodować, by przy tych zmianach miasto nie traciło swoich zasobów i swojego ducha.
Zmroziła nas i zirytowała informacja, że willa Granzowa została zburzona. Jedziemy zrobić wizję lokalną. Ruszamy w stronę stacji Olszynka Grochowska. Piotrek przy okazji odkrywa drogę dla rowerów na Chrzanowskiego. Niezbyt tu potrzebną, bo ruch mały, ale to miłe widzieć, że standardem staje się budowanie rowerowej infrastruktury przy okazji remontów ulic. Omijamy szpital wojskowy na Szaserów i z Makowskiej skręcamy w Chłopickiego.
Przebijamy się przez teren kolejowy Olszynki Grochowskiej i zmierzamy w stronę Chełmżyńskiej. To, że w okolicy jest więzienie dla kobiet, było dla nas zawsze jasne. Ale obecność aresztu śledczego jakoś nam umykała. Mija nas kilka samochodów wypełnionych facetami – nie wiemy czy jadą do pracy, czy odebrać kolegę. I fascynuje nas położenie hostelu Relaks – czy w nazwie kryje się nutka ironii, czy odniesienia do pobliskiego rezerwatu Olszynka Grochowska – nie wiemy. Jak można przeczytać [na stronie hostelu](../ http://www.hostelrelax.pl/galeria/pzlo/index.php) Hostel Relax posiada charakter pracowniczy… Posiada dogodne położenie w dzielnicy Praga Południe - Olszynka Grochowska, co gwarantuje dobry dojazd i spokojny wypoczynek.
Chełmżyńską dojeżdżamy do skrzyżowania ze Strażacką, gdzie willa Granzowa być powinna i z daleka widzimy, że zniknęły nawet jej resztki – wieje pustką. Smętne kupki cegieł wypełniają plac kiedyś mocno zabudowany. Gdy widzieliśmy willę ostatnim razem już była ruiną; teraz jest tylko pustka po ruinie. A to wszystko pod nadzorem konserwatora zabytków. A willa była zbudowana z pięknie szkliwionych cegieł. Jakieś wyobrażenie o zdobieniach daje wykończenie pobliskiej kapliczki.
Chełmżyńską jedziemy w stronę Marsa. Tu, przy okazji rozbudowy wiaduktu, zrobiono drogę dla rowerów. Piotrek pamięta Marsa nie tylko bez wiaduktu, ale także jako jednopasmową ulicę. Przejeżdżamy Płowiecką i jesteśmy na Trasie Łazienkowskiej. Tu gdzie teraz naćkane jest wszystko (komis samochodowy, McDonald's, market budowlany) kiedyś były łąki aż do Zerzenia; i gdzieś tu było też Przemysłowe Centrum Optyki.
Z Ostrobramskiej odbijamy w Komorską i dojeżdżamy na tyły Bazaru Szembeka. Tu też zaszły ogromne zmiany. Kultowy bazar skurczył się i jest zabudowywany przez kolejną galerię handlową. Co prawda na tyłach Zamienieckiej, od strony Komorskiej, pozostanie część bazarowa, ale od frontu straszyć będzie wielopiętrowe koromysło.
Mlądzką i Łukiską jedziemy znowu w stronę Ostrobramskiej. Przecinamy ją na wysokości Grenadierów i jedziemy w stronę Jeziorka Gocławskiego.
A Jezioro Gocławskie deweloper zabudowuje, by mieszkańcy stolicy mieli gdzie mieszkać. Zawsze były tu chaszcze, ale też miejsce zabaw w podchody i miejsce wędkowania. Wędkarze są tu i teraz, ale ogrodzenie jeziora nie rokuje dobrze. Dom Development buduje tu osiedle. I dostał pozwolenie na budowę, bo nagle okazało się, że jezioro to wody stojące, chociaż każdy mieszkaniec Grochowa wie, że Kanał Gocławski wpływający do jeziora ma połączenie z Kanałem Nowej Ulgi, a ten z kolei z Wisłą.
Opuszczając okolice jeziora jedziemy wzdłuż Kanału Wystawowego pod jezdnią Alei Stanów Zjednoczonych. Mało osób wie, że pod tą ruchliwą jezdnią jest przejście i kwitnie ożywione przyrodnicze życie.
Znad Kanału skręcamy w Zwycięzców, a potem w Meksykańską. Tu, na rogu z Paryską, był kiedyś Plac Przymierza, a na nim Kino Sawa. Z placu pozostała tylko biblioteka i wierzba, resztę zabudował kolejny deweloper. Plac fizycznie zniknął, ale nazwa pozostała na mapie.
Francuską dojeżdżamy do Ronda Waszyngtona, a potem obok Stadionu Narodowego skręcamy w Sokolą. Do Sokolej da się dojechać pod wiaduktem linii kolejowej. Po pracach związanych z budową metra Sokola także zyskała drogę dla rowerów, choć w paru miejscach poprzerywaną.
Także skrzyżowanie mostu Świętokrzyskiego z Wybrzeżem Szczecińskim zyskało - przejścia dla pieszych i przejazdy rowerowe są teraz na wszystkich czterech ramionach.
Mijamy Most Świętokrzyski i Zajęczą oraz Dynasami jedziemy w górę. Dynasy, jak wiadomo, to teren przedwojennego toru kolarskiego. Nie tylko toru sprzed wojny nie ma; tak zwane Nowe Dynasy przy stadionie na Orle też za chwilę rozsypią się do cna. Przy Dynasach stoi wciąż rzadko spotykany w Warszawie znak, dopuszczający ruch rowerowy przy zakazie ruchu wszelkich pojazdów. Jeszcze krótka wspinaczka Oboźną i za chwilę jesteśmy na Kopernika przy Szczyglej.
Tu też kiedyś było kino, nazywało się Skarpa. Teraz stoi tu apartamentowiec. A przy Okólniku, między ulicami Krywulta i Szczyglą, kolejna kinowa strata. Była tu kiedyś sala kinowo-odczytowa Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Piotrek chodził tu z klasą na obowiązkowe projekcje w ramach tygodnia filmu radzieckiego. W miejscu salki stoi kolejny nowoczesny budynek, o nazwie bodaj Foksal City. Oglądamy dzisiaj już trzeci ślad kina, które poległo w walce z deweloperami.
Wracamy do skrzyżowania Tamki i Kopernika. Wzdłuż Tamki wytyczono pasy dla rowerów, którymi w godzinach szczytu mija się z łatwością samochody, jadąc tak w górę jak i w dół ulicy. A w stronę Woli prowadzi całkiem nowa Świętokrzyska wyposażona w rowerową infrastrukturę.
Przy skrzyżowaniu z Czackiego widzimy rozwiązanie dedykowane wyłącznie rowerzystom, a nie kierowcom. Dzięki swego rodzaju śluzie można rowerem skręcić w Świętokrzyską z Czackiego i na odwrót. Super sprawa.
Na Świętokrzyskiej po remoncie jest miejsce dla pieszych i dla rowerzystów. Niestety spaprany został każdy poprzeczny przejazd przez ulicę. Zamiast łagodnego zjazdu są podwójne krawężniki wytyczające rynsztoki, Nie tylko nam nie podoba się to rozwiązanie. Wiadomo już, że pójdzie do poprawki.
Dojeżdżamy do Placu Powstańców Warszawy. Tu, po lewej stronie droga dla rowerów kończy się nagle. A sam plac, złośliwie zwany Kingsajzem, po remoncie stał się betonową pustynią.
Przed Marszałkowską niespodzianka: droga dla rowerów wjeżdża niemal w środek wejścia do metra. Nie będzie tu zbyt bezpiecznie gdy druga linia metra zacznie działać. Za chwilę zniknie też Sezam, ale ma wrócić, więc może strata nie będzie zbyt wielka.
Jedziemy w stronę ronda ONZ. Tu zaczyna się zagęszczać, a za Emilii Plater zaczyna się dla pieszych slalom. W godzinach szczytu będzie te na pewno ciasno.
Przejazd przez rondo jest miły, szczególnie jeśli przypomnieć sobie jak było tu trudno zanim wytyczono drogi dla rowerów.
Odcinek Prostej do Ronda Daszyńskiego też pięknie jest wyremontowany, choć po lewej stronie jest sławna droga dla rowerów kończąca się gwałtownie na budynku.
W centrum miasta powstał prawdziwy trakt rowerowy. Z okolic Pragi, Sokolą, przez Most Świętokrzyski, Tamkę, Świętokrzyską, aż do ulicy Bema na Woli wiedzie wygodna droga dla użytkowników rowerów; to bardzo znaczna zmiana i mamy nadzieję, że tego rodzaju przejazdów przez Warszawę będzie przybywać.
Z Prostej skręcamy w Karolkową i stary odcinek Wolskiej. Przy Wolskiej 6 (a w zasadzie przy miejscu gdzie był ten numer) nadal jest pusty plac – pozostałość po jednej z niewielu w okolicy przedwojennych kamienic. A po drugiej stronie Towarowej dawny budynek Daewoo wskazuje miejsce na Chłodnej, gdzie zwykle stawiał swój namiot cyrk.
Towarową i Koszykową jedziemy w stronę MDMu, a potem Waryńskiego jedziemy w stronę Placu Unii Lubelskiej. Tam też zaszła zmiana – zniknął Supersam zastąpiony wieżycą, zresztą autorstwa Stefana Kuryłowicza.
Zjeżdżamy w dół Spacerową, potem Sobieskiego i Idzikowskiego kierujemy się w stronę Jeziorka Czerniakowskiego. Jezioro zmienia się, choć może na pierwszy rzut oka tego nie widać. Deweloperzy zabudowują okolice jeziora, co grozi naruszeniem wód gruntowych i zwyczajnie wyschnięciem jeziora.
Skręcamy w stronę Trasy Siekierkowskiej szczytem nasypu biegnącego wzdłuż ulicy Antoniewskiej. Byliśmy już parę razy na Siekierkach, ale tędy jeszcze nie jechaliśmy.
Przecinamy Trasę Siekierkowską i jedziemy za drogowskaz mając kościół na Siekierkach. Mijamy, jedną z coraz bardziej powszechnych, siłownię na powietrzu i jedną ze stacji szlaku historycznego Korzenie Siekierek.
Przez Siekierki jedziemy Gościńcem do Bartyckiej i potem do Czerniakowskiej. A przy Czerniakowskiej zatrzymuje nas maraton. Możemy naocznie sprawdzić co znaczy powiedzenie „morze głów”. Ludzie biegną z wózkami dziecięcymi, ktoś jedzie na wózku inwalidzkim, nawet widzimy pana, który biegnie pchając rower. Tłum przebiega obok nas dobrych kilkanaście minut.
Czerniakowską kierujemy się w stronę Mostu Łazienkowskiego. Zahaczamy o Port Czerniakowski. Tu też sporo zmian: są wyremontowane nabrzeża, jest keja do cumowania łódek. Zaglądamy do Ja Wisła, która wciąż nie daje się wyrzucić z Portu. Szkoda by było, gdyby fundacja, która tyle zrobiła dla ożywienia Wisły, miałaby się z portu wynosić.
Solcem i Dobrą dojeżdżamy do Mariensztatu. Wspinamy się na Most Śląsko-Dąbrowski i jedziemy na praski brzeg. Naprzeciwko Dworca Wileńskiego, przy ulicy Rzeszotarskiej stoi okazały Lidl. Nie wszyscy jeszcze pamiętają, że stała tu zabytkowa parowozownia, którą inwestor zniszczył by postawić sklep. Fasada budynku próbuje nawiązywać do architektury parowozowni, ale to tylko żałosna podróba.
Wracamy do Placu Wileńskiego. Prezydent Gronkiewicz-Waltz obiecała powrót pomnika Czterech śpiących, ale chyba na placu pozostanie wolne miejsce. Obaj niekoniecznie przepadamy za wyzwoleńczą Armią Czerwoną, jednak pomnik stał się dla nas rodzajem sentymentalnej pamiątki, oderwanej do swej pierwotnej roli i charakteru. Jedziemy w stronę Grochowa otwartą niedawno Targową. Ale ulica otwarta jest tylko dla samochodów. Piesi i rowerzyści mają słabo.
O ile Świętokrzyska zmieniła się o tyle Targowa jest taka jak była. Zmarnowano szansę by Targową uczynić szerszą dla pieszych i rowerzystów. W godzinach szczytu obie te grupy będą na siebie wpadać i sobie złorzeczyć.
Targową jedziemy w stronę Ronda Wiatraczna. Po drodze mijamy osiedle pod numerem Grochowska 341. Tu kiedyś, nad Jeziorkiem Kamionkowskim, stała mała willa, zwana czasem Willą Marconiego. To kolejna ofiara dewelopera; gdy budowano osiedle obiecano zachować domek, jednak po budynku nie ma śladu – nie przetrwała ani cegiełka.
Ostatnia dziś ofiara zmian. Polskie Zakłady Optyczne nie oparły się nowym czasom i poległy. Teraz na ich terenie jest Soho – znane miejsce rozrywki, osiedle mieszkaniowe, a nawet wyższa uczelnia.
Zasmuceni nieco jedziemy już do domu – to dosłownie pięć minut pedałowania.