Na sportowo
Długość trasy: 77 kilometrów.
Ileż to już razy jechaliśmy w stronę Falenicy czy Otwocka? Wiele razy przecinaliśmy Mazowiecki Park Krajobrazowy – kierunek wschodni mamy generalnie rozpracowany. Dzisiaj także jedziemy w tę stronę, by popatrzeć jak o kulach gra się w piłkę nożną.
Jedziemy do Ostrobramskiej i nieco poszatkowaną drogą dla rowerów docieramy do Płowieckiej, a potem do Widocznej i Mrówczej. Na wysokości Falenicy przecinamy tory kolejowe i dalej jedziemy Techniczną i Zagórzańską. Piotrek przypomniał sobie, że zdarzało mu się wędrować Zagórzańską całe lata temu – jego koleżanka ze studiów mieszkała gdzieś w tej okolicy. Wtedy nie jeździł tu żaden autobus i mieszkańcy zasuwali na piechotę przez las od stacji kolejowej. Przy ulicy nadal stoi betonowa brama – tak samo prowadząca donikąd jak przed laty.
Furtka prowadziła podobno do letniego domu zamożnego przemysłowca, który w 1938 roku wyjechał do USA. W czasie okupacji niemieckiej dom został rozebrany na opał przez okoliczną ludność.
Po drodze kusi nas Złota Jesień, ale uznajemy, że podążanie tą drogą jest nieco przedwczesne. Skręcamy nieco dalej i obok Stajni Ulmag wjeżdżamy w ulicę Podkowy. Ulica to określnie wyraźnie na wyrost, nawierzchnia jest mało miejska.
Tak sobie jedziemy przez mazowiecki krajobraz i natykamy się na strumyk. Niezbyt szeroki, do przeskoczenia, ale nasze rowery słabo skaczą. Napotykamy na przeciwnym brzegu parę, która też chciałaby sforsować wodę. Wspólnymi siłami pokonujemy naturalną barierę.
I sielskość w sercach się nam rozlewa, gdy patrzymy na okolicę. I nie wiemy tylko, jaką mamy porę roku: wiosnę czy jesień? Bo na pewno nie zimę.
Przecinamy drogę krajową numer 17 i zmierzamy ulicą Lubelską w stronę Wiązownej. A po drodze górka, a na górce krzyż. Takie trzy w jednym, często przez nas spotykane na Mazowszu. Miejsce poświęcone pamięci czegoś, co wydarzyło się w 1859 roku, Armii Krajowej i żołnierzom Piłsudskiego.
A w Wiązownej zatrzymuje nas półmaraton. Tłum ludzi, zaraz ruszy na trasę. A w okolicy tłum samochodów – widać jakoś trzeba dojechać do tego biegania.
Mijamy rzeczułkę Mienię i ulicą Pęclińską jedziemy w stronę Pęclina. I znowu drogę przecinają nam biegacze – są chyba wszędzie. Na poboczu znajdujemy kluczyki samochodowe, chyba zgubione przez któregoś uczestnika maratonu. Oddajemy zgubę dzielnemu patrolowi Żandarmerii Wojskowej, zabezpieczającej trasę biegu. Miejscowa ludność gorąco kibicuje zawodnikom i zawodniczkom.
Mijamy Malcanów, Lipowo i Rzaktę. I znowu półmaratończycy nas prześladują. Może jednak biegną dystans pełnego maratonu?
W Rzakcie gwałtownie zatrzymuje nas uroda lokalnego sklepu. Nie wygląda, ale jest czynny mimo niedzieli. A obok przystanek autobusowy linii 720 relacji Wiatraczna (Grochów) – Rzakta. Autobus kursuje średnio raz na dwie godziny, trasa od pętli do pętli zajmuje 59 minut. Ale dzisiaj część kursów odwołana, bo przecież organizowany jest półmaraton.
Dojeżdżamy do Józefowa (wokół Warszawy jest wiele miejscowości o takiej nazwie), a potem przez chwilę jedziemy drogą numer 50. Znowu towarzyszy nam Mienia, podążamy raz po jednej, raz po drugiej jej stronie.
Mijamy Tartak, Cielechowiznę, Hutę Mińską, przecinamy drogę nr 802 i dojeżdżamy do Barczącej.
Wokół obrazki jak niemalże sprzed 100 lat, za cywilizację robi przemykający w oddali pociąg. No cóż, wciąż jesteśmy na terenie Kongresówki.
Teraz towarzyszy nam linia kolejowa biegnąca w kierunku Siedlec. Mienia pojawia się po raz kolejny, tym razem w postaci nazwy miejscowości. Mijamy Cegłów i za chwilę jesteśmy w Mrozach. Tu także mają pomnik w poetyce trzy w jednym.
Szukamy hali sportowej gdzie odbywa się impreza AMP Piłka bez granic, szczególne wydarzenie sportowe mające wesprzeć piłkarzy grających w ampfutbol. To dyscyplina sportu, którą uprawiają dziewczyny i chłopaki nie mający jednej nogi. W polu gra się biegając o kulach, bramkarzem zaś może być osoba nie mająca jednej ręki. W naszym kraju jest tylko kilka drużyn ampfutbolowych, co nie przeszkadzało reprezentacji Polski zająć czwarte miejsce podczas ostatnich mistrzostw świata. Czyli jak zwykle sport osób z niepełnosprawnościami ma się lepiej niż sport osób sprawnych. Nie przeszkadza to PZPN-owi nie zauważać piłki nożnej w wersji amp.
Sama impreza ciekawa. Głównym punktem programu był mecz ampfutbolowcy kontra dziewczęca drużyna w piłce nożnej. Mecz szybki, dramatyczny, skończył się wynikiem jeden – jeden.
Odbył się także pokaz żonglerki piłką – wystąpił Dawid Krzyżowski, mistrz Polski w football freestyle. Szkoda tylko, że hala, w której wszystko się działo, była prawie pusta.
Jednym z punktów programu był pokaz klubowych koszulek piłkarskich.
Podczas imprezy zorganizowano loterię. Mieliśmy szczęście – wylosowaliśmy dwie pizze do odebrania w lokalnej pizzerii. Pizze niezłe i ogromne – nie dało się ich zjeść na miejscu, więc niezjedzona część dojechała do Warszawy.
Po konsumpcji wsiedliśmy w zatłoczony do granic pociąg i wraz z naszymi trofeami z Mrozów wysiedliśmy na Wschodniej.