Przejazd techniczny

Długość trasy: 44 kilometry.

Wiosna zbliża się wielkimi krokami. Pora pomyśleć o serwisie roweru po zimie. Mróz, sól, błoto, zrobiły swoje - rowerom należy się porządne spa. Jedziemy umówić się na przegląd.

Od kilku lat szukamy warsztatu, któremu chcielibyśmy powierzyć swoje maszyny. Czasem decyduje odległość od domu; zdarzało nam się oddawać rowery do Marcela. Jednak przegląd generalny decydujemy się zrobić u Wkręconych. Jedziemy z nimi pogadać i ustalić szczegóły. Wkręceni są na Bródnie, ale jakoś nie wypada jechać tak bezpośrednio do nich. Uznajemy, że przejazd techniczny też może stać się wycieczką.

Jedziemy do Ronda Wiatraczna, a potem Kordeckiego do Placu Szembeka. Na Placu dzielnica za spore pieniądze dokonała rewitalizacji. To oczywiście kwestia gustu, ale gigantyczne "wieszaki" i dizajnerskie ławki raczej nie zachęcają do spędzania tu zbyt wiele czasu.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Marcinowi Szembeka podoba się wieczorem, gdy świecą nowe lampiony. Piotrek generalnie jest zniesmaczony całym przedsięwzięciem. Rewitalizacja w Warszawie udaje się tylko od czasu do czasu.

Obydwu nam podoba się bardziej tradycyjny wygląd placu. Małe sklepiki i punkty gastronomiczne odwołują się do czasów, gdy Szembeka tętnił mniej udawanym życiem.

zdjęcie

Osowską i Szaserów dojeżdżamy do Makowskiej. Kresową przejeżdżamy pod wiaduktem na Marsa. Przechodzimy przez tory i Goździkową wskakujemy w Króla Maciusia. Jesteśmy na Marysinie Wawerskim, gdzie Piotrek spędził dzieciństwo. Chcemy odwiedzić dawną radziecką jednostkę wojskową i sprawdzić, czy da się tamtędy dojechać do Rembertowa.

Po drodze odwiedzamy pomnik autora Króla Maciusia. W zimowej krasie Korczak prezentuje się bardzo wesoło.

zdjęcie zdjęcie

Na wysokości ul. Kościuszkowców wjeżdżamy do lasu. Piotrek pamięta, jak w czasie stanu wojennego nagle w tym lesie pojawiły się sowieckie czołgi. Brniemy w śniegu i nie znajdujemy drogi. Po jakimś czasie mamy dość pchania rowerów w kopnym śniegu i wracamy.

zdjęcie zdjęcie

Jedziemy w stronę Żołnierskiej. Po drodze podziwiamy inwencję projektanta styropianowej elewacji jednego z bloków. W okolicy jest więcej takich styropianowych termoizolacji, ale tylko ta jedna tak barwna.

zdjęcie

Rekrucką przecinamy Marsa, skręcamy w Strażacką i jesteśmy na ulicy gen. Chruściela. Pierwsze, co rzuca się nam w oczy, to koszmarny budynek ratusza Rembertowa.

zdjęcie

Dalej, po tej samej stronie co ratusz, ulica wygląda trochę lepiej i przypomina Rembertów z lat trzydziestych. Ale już po przeciwnej stronie znowu styropian. Jakieś styropianowe fatum nad nami ciąży.

zdjęcie

Utyskując nad architekturą czujemy miły aromat - wyraźnie ktoś smaży pączki. Na rogu z Paderewskiego widzimy piekarnię Gromulski. Są nie tylko pączki, ciastka i duży wybór pieczywa; jest też kawa.

zdjęcie

Rozgrzewamy się trochę i ze zdziwieniem obserwujemy duży ruch. Chyba cały Rembertów kupuje tu bułeczki do porannej kawy. A wydawało się nam, że rano dzielnica pogrążona będzie w letargu.

Ruszamy dalej Chruściela i dojeżdżamy do bramy Akademii Obrony Narodowej.

zdjęcie

Po prawej stronie bramy imponujący mural: to Legioniści pamiętają o Powstaniu Warszawskim.

zdjęcie

Wjeżdżamy na teren AON. Sądziliśmy, że to będzie zamknięty i chroniony teren - okazuje się, że można zwiedzać bez przeszkód.

Sporo na terenie młodzieży i to nie tylko męskiej. AON to uczelnia kształcąca wojskowych i cywilów do pracy związanej z obronnością państwa. Absolwenci uczelni pracują w wojsku, ale też w samorządzie czy instytucjach państwowych.

zdjęcie zdjęcie

AON powstała w 1990 roku z przekształcenia PRL-owskiej Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Akademia Sztabu z kolei została utworzona w 1947 roku na terenie Centrum Wyszkolenia Piechoty - ośrodka szkoleniowego oficerów przedwojennego Wojska Polskiego. A w XIX carska armia urządziła w okolicy Rembertowa poligon artyleryjski. Czyli wojsko było tu zawsze. Teraz teren AON to ciekawy przykład architektury międzywojennej. Jest też kilka bloków, chyba z lat siedemdziesiątych.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Naszą uwagę przyciągnął budynek, którego pochodzenia nie jesteśmy pewni - albo to lata pięćdziesiąte, albo międzywojenne.

zdjęcie

Mimo dość ładnej okolicy nie lubią tu rowerzystów. Ciekawe czemu?

zdjęcie

Przy wyjeździe z AON, stojąc u bram miasta, zauważamy kolejną obecność Legii.

zdjęcie zdjęcie

Przekraczamy tory i jesteśmy na terenie Gminy Zielonka. Na wprost resztki jakiś wojskowych terenów i sekcja strzelnicza warszawskiego klubu. A my kierujemy się w stronę Zielonki Bankowej.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Na początku to, po czym jedziemy, przypomina drogę, potem jest ścieżką między ogródkami działkowymi, a następnie zamienia się w łąkę zasypaną śniegiem.

zdjęcie zdjęcie

Dopychamy rowery do ulicy Mokry Ług. Piotrek przypomina sobie, że kiedyś zaplątał się w te okolice i odkrył skrót łączący Rembertów i Zielonkę.

Przy skrzyżowaniu z Pastuszków kręcą się faceci (potem okazało się, że i dziewczyny) w mundurach z ręczną bronią maszynową. To tak zwany air soft - gra terenowa, której uczestnicy walą do siebie plastikowymi kulkami z replik prawdziwej broni. Uczestnicy walk umawiają się na forum internetowym o sympatycznie brzmiącej nazwie Weekend Warriors.

zdjęcie zdjęcie

Ulica Pastuszków momentami zwęża się do szerokości jednego samochodu, mimo że nominalnie jest dwukierunkowa.

zdjęcie

Wzdłuż drogi malowniczo rozlewają się bagna.

zdjęcie

Pastuszków dojeżdżamy do ulicy Bankowej, a potem przekraczamy tory na wysokości stacji Zielonka Bankowa.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Po pokonaniu torów jazda staje się niemal niemożliwa. Na drodze jest szklanka; trudno ustać na nogach nie mówiąc o jeździe. Próbujemy poboczem, jakoś idzie.

zdjęcie

Niedaleko drogi 631, albo jak kto woli Żołnierskiej, w lesie widzimy kawałek cmentarnego muru. Potem okazuje się, że to pomnik ku czci mieszkańców Zielonki rozstrzelanych w 1939 roku za rozwieszenie tekstu Roty.

zdjęcie zdjęcie

Chwilę jedziemy drogą 631, która wyznacza granicę między Ząbkami z Zielonką. Nawierzchnia jest tragiczna, dziury gigantyczne. Nie tylko my mamy kłopoty z jazdą, samochody momentami też jadą dość wolno.

zdjęcie

Skręcamy w Szwoleżerów, przecinamy Piłsudskiego i dojeżdżamy do Łodygowej. Potem Lewinowską i kładką nad Radzymińską dostajemy się do Blokowej. Poręcze kładki są owłosione lodem.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Przez Zacisze jedziemy Marii Bohuszewiczówny, wjeżdżamy w Kondratowicza, w prawo w Wincentego i jesteśmy u Wkręconych.

Sklep rowerowy i serwis prowadzą Marlena i Wojtek. Poznaliśmy ich, gdy mieli jeszcze sklep na Saskiej Kępie. Na Kępę mieliśmy zdecydowanie bliżej, jednak na Wincentego mają dużo więcej przestrzeni, poza tym są jedyni w okolicy. Więc z ich punktu widzenia lokalizacja jest trafiona. Ustalamy termin przeglądu. Piotrek planuje tylko przegląd; Marcin chce przy okazji wymienić sporo części. Umawia się, że Wkręceni sprowadzą mu wybrany amortyzator. Chwilę rozmawiamy, Piotrek kupuje smar do łańcucha i ruszamy w stronę domu.

Wincentego jedziemy do Ronda Żaba, potem 11. Listopada do Czterech Śpiących, Jagiellońską, Grochowską i Waszyngtona do Ronda Wiatraczna. Postanawiamy wpaść jeszcze na chwilę do Kici Koci, klubokawiarni otwartej w starej kotłowni na tyłach Grzybków przy Wiatraku.

Kicia Kocia dedykowana jest BiałoszewskiemuGrochowowi. Miejsce jest klimatyczne, choć Marcin ironizuje, że wystarczy trochę starych mebli i palet, by miejsce nabrało charakteru artystycznego. Piotrkowi klimat miejsca odpowiada, w szczególności ciekawa adaptacja przemysłowego wnętrza.

zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie zdjęcie

Obu nam podoba się społeczne zaangażowanie właścicieli - kilka dni wcześniej odbyła się tu debata na temat trafności nazwy Praga Południe. Jest też sporo ciekawych fotografii Warszawy.

Coś pijemy, coś przekąszamy i wracamy do domu.


Marceli plac Szembeka Marysin Wawerski Janusz Korczak Rembertów Akademia Obrony Narodowej Zielonka Mokry Ług Weekend Warriors (link do wkręconych przerzuca do innego naszego posta) Kicia Kocia