Karczew – miasto dwóch cmentarzy
Długość trasy: 63 kilometry.
Nie jeździliśmy razem już dość długo. Marcin zaproponował, by jechać do Karczewa – są tam dwa żydowskie cmentarze, a wycieczka jest w pierwszą niedzielę po 1. listopada.
Spotykamy się na Placu Na Rozdrożu.
Planujemy przegląd tras rowerowych powstających przy okazji remontu estakad Trasy Łazienkowskiej. Południowy dojazd do placu jest już gotowy.
Na razie dojechać da się tylko od Jazdowa – terenu dawnego szpitala Ujazdowskiego. Ten najstarszy wojskowy szpital był tak gigantyczny, że kursowała na jego terenie kolejka.
Z tym dojazdem to trochę lipa. Z jednej strony super, że da się wreszcie dojechać do Placu Na Rozdrożu. Jednak droga nie jest wydzielona i piesi będą uskakiwać przed rowerowcami. Ale największa słabość, to brak przejazdu przez Wisłostradę. Żeby dostać się do drogi na Moście Łazienkowskim trzeba przejść lub przejechać przez kilka pasm szybkiego ruchu.
Zjeżdżamy z estakady, przejeżdżamy dołem obok Torwaru, rundka przez Port Czerniakowski i jesteśmy na moście. Skręcamy na Wał Miedzeszyński i jedziemy wzdłuż Wisły. Trasa biegnie szczytem wału przeciwpowodziowego. To stara droga, wykończona okropną kostką, ale pogoda ładna, Wisła pięknie się wije, więc nie ma co narzekać.
Z Wału skręcamy w Bysławską, żeby nie musieć jechać w towarzystwie rozpędzonych aut na wojewódzkiej 801. Wzdłuż ulicy jest nawet jakiś CPR, jedzie się zdecydowanie spokojniej. Poezji i Olecką dojeżdżamy do 3 maja. To nasze, dobrze znane drogi. Tędy wielokrotnie jeździliśmy do Świdra, Otwocka i dalej.
W okolicach Otwocka zaczyna padać. Na razie niezbyt mocno, ale niebo się zaniosło chmurami – nie wróży to najlepiej. Na chwilę chowamy się pod dachem Galerii Kupieckiej. Tutaj kiedyś mieliśmy okazję uczestniczyć w odsłonięciu tablicy upamiętniającej żydowskich kupców.
Karczewską jedziemy w stronę... Karczewa. A potem patronat nad ulicą przejmuje Mickiewicz i jesteśmy przy pomniku kolejki wąskotorowej. Kolej łączyła Pragę (stacja początkowa Most koło Mostu Kierbedzia - dziś w tym miejscu jest most Śląsko-Dąbrowski) z Karczewem, mijając po drodze Park Skaryszewski, Grochów, Wawer, Falenicę i Otwock. Budowano ją w latach 1899 - 1914, a zamknięto w 1963 roku.
Z Mickiewicza skręcamy w Różaną, Bohaterów Westerplatte, Złotniczą i zaczynamy poszukiwania cmentarza żydowskiego. To w zasadzie nie powinno być trudne, bo cmentarz jest zaznaczony na mapie (zupełnie jak cmertarz choleryczny w Warszawie). Jednak nie ma żadnej tabliczki, która by wskazywała drogę. Na rogu Ślusarskiej i Złotniczej widzimy płot, a za nim macewy. Ale nie widzimy wejścia.
Objeżdżamy kirkut i natrafiamy na posesję jakiegoś hobbysty. Na podwórku stoją wojskowe auta i działko przeciwlotnicze; wszystko w całkiem dobrym stanie.
Krążymy wzdłuż ogrodzenia, ale nadal nie widzimy wejścia na cmentarz. Piotrek ma dość i chce przechodzić przez płot.
Marcin podejmuje jeszcze jedną próbę i jest wejście. Brama jest od strony Otwockiej.
Otwarta, jak się okazało.
Cmentarz umieszczony jest na wzgórzu, w zasadzie na wydmie, jakich wiele jest w tej okolicy. Podobno powstał pod koniec XVIII wieku lub na początku XIX wieku. Kirkut, jak większość w Polsce, został zniszczony przez Niemców w czasie II Wojny Światowej. Po wojnie o cmentarz dbał dozorca Domański. Po jego śmierci cmentarz uległ jeszcze większemu zniszczeniu: ginęły macewy, wyrzucano na nim śmieci. W 2000 roku Tomasz Urzykowski na łamach Gazety Wyborczej tak opisywał stan nekropolii: "Karczewski kirkut wyglądał przerażająco. Resztki płyt nagrobnych sterczały z osuwającej się wydmy. W piasku bielały kawałki kości. Pełno było śmieci, potłuczonych butelek i śladów po ogniskach. Przyjeżdżali rabini z całego świata, płakali i wyjeżdżali. A cmentarza z roku na rok było coraz mniej".
W 2002 roku cmentarz został ogrodzony i uporządkowany. Jak można przeczytać na tablicy przy wejściu, stało się to możliwe dzięki współpracy Gminy Wyznaniowej Żydowskiej z Warszawy, Miasta Karczewa, organizacji Polish Jewish Cemeteries Restoration Project. Prace sfinansowała Komisja Stanów Zjednoczonych na rzecz Ochrony Amerykańskiego Dziedzictwa za Granicą, przy współudziale prywatnych sponsorów, między innymi Normana Weinberga. Udział miał też katolicki ksiądz Wojciech Lemański.
Kilka kilometrów dalej jest kolejny kirkut. Jedziemy Otwocką i Krakowską, przecinamy Mickiewicza, wjeżdżamy na Czerwoną Drogę i pośród drzew, w środku lasu widzimy cmentarz.
Żydzi mieszkający na stałe w Otwocku chowani byli zazwyczaj na odwiedzonym przez nas przed chwilą kirkucie w Karczewie, a będący pacjentami otwockich szpitali i sanatoriów – tutaj, na cmentarzu w Karczewie-Anielinie, przy ulicy Hrabiego.
Cmentarz został założony na początku XX wieku. Niestety, też jest bardzo zniszczony. Dodatkowo poprowadzono nad nim linię wysokiego napięcia. Obraz zniszczenia jest dojmujący.
Wiele grobów jest rozkopanych.
Niektóre mają dziury w nagrobnych płytach.
W ostatnich latach na cmentarzu młodzi Polacy z otwockich szkół pracowali wspólnie ze swoimi żydowskimi rówieśnikami z Australii, Stanów Zjednoczonych i Izraela. Wycięto chaszcze, wokół cmentarza ułożono głazy, by oznaczyć granice nekropolii.
Zaskakujące są mogiły zachowane na cmentarzu. Ta z 1942 roku nie tylko ma napis po polsku, ale też ma napis, który nie miał prawa przetrwać: "Zginęli z rąk niemieckich zbirów".
Znajdujemy kolejne mogiły mające napisy nie tylko po hebrajsku: dzieci ciepło wspominają Chaima Melzaka, artystę muzyka.
Znajdujemy też być może najnowszą mogiłę, z 1950 roku. To niesamowite widzieć, że ten cmentarz funkcjonował także po wojnie.
Mieszają się tu tradycje. Żydzi na mogiłach zostawiają kamienie, a my znajdujemy całkiem świeże znicze.
Wracamy do Mickiewicza i ruszamy w stronę Otwocka. Deszcz rozpadał się na dobre. Przyjemności z jazdy mało, na szczęście w Otwocku jest jakaś rowerowa infrastruktura, miejscami całkiem porządna.
Przy wjeździe do Warszawy infrastruktura się kończy. Dalej jedziemy przy torach, ale już tylko po jezdni. Na wysokości Falenicy odbijamy w stronę Południowej Obwodnicy Warszawy.
Dramatyczne, jak wiele przestrzeni zajmują te drogowe rozwiązania.
Mozaikową i Mrówczą dojeżdżamy do Anina. Potem jeszcze skok przez Wawer i docieramy do Płowieckiej. Trasą Łazienkowską jedziemy razem do Grenadierów. Piotrek ma już blisko do domu, Marcin jeszcze kręci na Ochotę.