Setnica
Długość trasy: 34 kilometry.
Dzisiaj ruszamy w naszą setną wycieczkę. Wracamy do początków, czyli wycieczka jest po Warszawie. A najbardziej po warszawsku ogląda się miasto z siodełka roweru Veturilo.
Trochę dziwnie się czujemy, bo rowerową wycieczkę zaczynamy na piechotę. Umawiamy się na stacji Veturilo przy ratuszu Dzielnicy Praga Południe. Veturilo jak wiadomo, to w języku esperanto pojazd, środek transportu. Stacji jest ponad 200, jednak wciąż jest ich zdecydowanie więcej po lewej stronie Wisły. Trochę jesteśmy zawiedzeni, bo do wyboru mamy tylko kilka rowerów; w dzień powszedni jest ich tu znacznie więcej. Jednak udaje się wybrać dwa w niezłym stanie i ruszamy.
Jedziemy Targową do Sokolej, a potem drogą dla rowerów docieramy do Mostu Świętokrzyskiego i przecinamy Wisłę. Kręcimy niespiesznie, wszak świętujemy. Szybko też robimy kolejne zdjęcia, bo już na moście, czyli zaledwie trzy kilometry od startu. Takich zdjęć w naszych wpisach umieściliśmy prawie 4000. Średnio w opisie wycieczki pojawia się 39 zdjęć, najwięcej umieściliśmy 168 zdjęć (w poście Keine Grenzen), choć zdarzyła się nam wycieczka pod tytułem Przez piaski i błota Mazowsza, podczas której nie zrobiliśmy ani jednego zdjęcia.
Po przejechaniu Wisły jedziemy Zajęczą i Kruczkowskiego docieramy w okolice mostów: Kolejowego i Poniatowskiego. Zatrzymujemy się na chwilę przy wejściu na stację Warszawa Powiśle, czyli kolebce warszawskiego hipsterstwa. Kawiarnia Warszawa Powiśle była jedną z bohaterek naszej nocnej wycieczki, podczas której Piotrek woził i pieczołowicie rozkładał przed każdym zdjęciem statyw do aparatu.
Tu też jest stacja Veturilo.
Wspinamy się drogą dla rowerów po skarpie u stóp Muzeum Wojska Polskiego. Dojeżdżamy do kładki nad Książęcą.
Aleją Na Skarpie dojeżdżamy w pobliże Muzeum Ziemi. Do muzeum należą dwa budynki. Jeden to pałacyk Frascati, drugi chyba nie ma nazwy. Oba należały kiedyś do księcia Kazimierza Poniatowskiego. W pałacyku muzeum ma swoją główną siedzibę, a drugi budynek mieści pracownie naukowe, sale wystaw czasowych i salę odczytową.
Aleją Na Skarpie jedziemy skrajem Parku Kultury. Skręcamy w Prusa, a potem w Konopnickiej. Mijamy budynek YMCA, w którym mieszkał po wojnie Leopold Tyrmand, budynek i historie z nim związane przewijają się w „Dzienniku 1954” Tyrmanda. Za YMCA „odkrywamy” jeszcze jeden pałacyk. Powiewa nad nim flaga Włoch, więc pewnie to jakaś dyplomatyczna rezydencja.
Wracamy do Konopnickiej i Frascati dojeżdżamy do Sejmu Najjaśniejszej. A potem jedziemy do Ujazdowskich i Pięknej. Przy okazji widzimy jak z tyłu ładnie wygląda Litewska rezydencja.
Jazdowem przejeżdżamy obok domków fińskich i kładką nad Trasą Łazienkowską podjeżdżamy pod Zamek Ujazdowski. To niesamowite, że teren ten zajmował kiedyś ogromny Szpital Ujazdowski. Leczono i przy Jazdowie, gdzie dzisiaj stoją fińskie domki i w budynku dzisiejszego Instytutu Teatralnego i w samym Zamku Ujazdowskim. Budynki łączyła linia kolejki, bo takie tu były odległości.
Przed Zamkiem Ujazdowskim stoi artystyczna tężnia Roberta Kuśmirowskiego, zbudowana z niepotrzebnych autorowi artefaktów. Piotrek odczytuje intencje autora i chce być elementem wywierającym wpływ na dzieło sztuki. Jednak czujna pani wybiega z zamku i woła:
- Nie wolno dotykać!
I tyle z kontaktu ze sztuką.
Jedziemy Ujazdowskimi w stronę Belwederu. Piłsudski lekko zgarbiony patrzy na wieniec kwiatów przyniesiony przez kogoś z CWKS Legia.
Jedziemy Klonową do Goworka i potem Chocimską.
Sporo tu ładnych domów, willi – klimat bogatego przedmieścia, jakim długo był Mokotów.
Jedziemy Willową, przecinamy Puławską i dalej posuwamy się Narbutta. Potem Sandomierską, Rakowiecką, Wiśniową i Batorego dojeżdżamy do Alei Niepodległości, gdzie w okolicach Bruna jest szczególna stacja Veturilo. Tutaj wypożyczają, a w zasadzie za chwilę będą wypożyczać, rowerki dla mniejszych fanów rowerstwa. Podobno to jedyne takie rozwiązanie na świecie. Można wypożyczyć rowerki w dwóch rozmiarach: dla dzieci 4+ i 6+. Super pomysł, szkoda tylko, że rowerów jest na razie tylko 10 i trzeba je zwrócić do miejsca wypożyczenia. W poprzednim roku były też tandemy. W tym roku jeszcze nie ruszyły, ale to także doskonały pomysł na przejażdżkę.
Aleją Niepodległości jedziemy Madalińskiego w stronę Puławskiej. Mijamy remontująca się siedzibę Nowego Teatru.
Na murze jednego z budynków dostrzegamy ocalałego krasnala Pomarańczowej Alternatywy. Dojeżdżamy do Dworkowej i zostawiamy rowery na stacji Veturilo.
Idziemy się posilić do Bułkę przez bibułkę. Zastanawiamy się czy właściciele znają ciąg dalszy powiedzonka, od którego nazwę wzięła ich knajpka. Ruch duży, jak na niedzielny poranek. Wypijamy coś, zjadamy i jesteśmy gotowi do dalszej drogi. Te 100 wycieczek zaowocowało miedzy innymi kilkoma tekstami w różnych gazetach (na przykład Wyborczej czy Siekierkowskiej), jednym radiowym wywiadem i dwoma filmikami (jeden z wyprawy Warszawa-Gdańsk, drugi z przejazdu Zgorzelec-Szczecin). Rozmawiamy o popularności naszych postów. Na szczycie najbardziej poczytnych są Schody, skwar i znowu długie proste, Grochów i okolice, Okolice Sochaczewa – olenderskim szlakiem, Rower nam Pomorze.
Znowu pobieramy (te same) rowery i ruszamy w stronę Wołoskiej i Woronicza. Marcin od niedawna pracuje w tych okolicach i chcemy sprawdzić gdzie najbliżej mógłby wypożyczyć rower, jakby co. I znajdujemy stację przy Metrze Wierzbno.
Wracamy do domu przez Most Siekierkowski. Idzikowskiego i Becka dojeżdżamy do mostu. Chwila jazdy i jesteśmy na Gocławiu. Potem jeszcze kręcimy się w okolicach Afrykańskiej i Egipskiej.
Przy Brukselskiej natrafiamy na budynek Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. MPWIK w tym roku obchodzi 130 lat działania. Od tylu lat dbają o wodę dla Warszawy.
Jesteśmy już blisko domu. Paryską i Francuską jedziemy do Alei Waszyngtona. Potem przemykamy Międzynarodową obok Skaryszewskiego i za chwilę znowu jesteśmy pod ratuszem Dzielnicy Praga Południe. Oddajemy rowery i wspólnie oceniamy, że da się jeździć Veturilo. Do tej pory nie jechaliśmy Veturilo tylu kilometrów na raz. Dzisiaj to nieco ponad trzydzieści. W sumie, w trakcie naszych stu wycieczek, przejechaliśmy ponad 7150 kilometrów. Średnio daje to na wycieczkę prawie 72 kilometry, najdłuższa nasza wycieczka miała ponad czterysta kilometrów, a najkrótsza tylko dwanaście.
Od 2011 roku dorobiliśmy się ośmiu szprychówek. Mazowsze i Warszawę mamy dość dokładnie objechane i nowy cel podróży jest dla nas wyzwaniem.
A tak wyglądają wszystkie nasze trasy nałożone na mapę.